A ten mnie ździebko zdenerwował.
Najpierw pojechałam do sklepu i znowu zapomniałam kupić cukru a miód mi się definitywnie skończył...
Załadowałam zakupy na rowerek już troszkę wściekła bo wydałam więcej niż się spodziewałam ( bez cukru) i jadę. Nagle coś mi pode mną stuka , torba mi spadła i stwierdzam ,że mam klasyczna panę w tylnym kole...
Moje plany na popołudnie wzięły natychmiast w łeb. Do domu przyszłam na piechotę ciągnąc za sobą rower z bagażem czyli z zakupami ponad przewidzianą miarę cenową.
Rozładowałam się i stwierdziłam ,że nie ma co gdybać - bez roweru jestem jak bez ręki - muszę go oddać do naprawy..
Na szczęście moja rowerownia jest niezbyt daleko. Poszłam i tam obejrzeli i zakrzyczeli na dzień dobry 60 Eu. !!!! Bo zewnętrzny i wewnętrzny trzeba wymienić plus robocizna i najlepiej kupić nowy.... za 2200 Eu . Zgłupieli chyba..
Oddałam do naprawy.
Kazali przyjść za dwie godziny . Ja przy tym zrujnowałam doszczętnie wszystkie moje konta ( one są regularnie zrujnowane ale tego wydatku nie przewidywałam w tym roku) i stawiłam się w umówionym czasie przygotowana finansowo. A oni mi mówią - 9 Eu. Diabli mnie wziełi szczerze mówiąc - bo sobie narobiłam niezamierzonego finansowego galimatiasu...
Nie ma żadnej gwarancji na dłuższe jeżdżenie bo zewnętrzna tylna opona jest łysa i w każdej chwili cóś się może stać .
Po drodze jest pan doktor V, co mnie pasie różnymi lekami umożliwiającymi oddychanie. A kot mi dzisiaj siedzi na piersiach więc sobie pomyślałam ,że pójdę i zaopatrzę się w lufty, bo święta a jak mi braknie to dp....
Pani wypisała receptę, ja do apteki a tam mi pani mówi ,że nie ma!!!! Pierwszy raz mnie coś takiego spotkało. Bo dłuższej dyskusji jednak leki się znalazły - widać wyglądałam na osobę ,która zaraz zejdzie :))
Za chwilkę , już po przyjściu do domu przyszła pani od energii.. No dobrze ,być może mi to wyjdzie na dobre a być może jeszcze na gorsze .Płacę ile płace , teoretycznie od nowego roku mam mniej płacić......ciekawa jestem.
Drabina stoi na środku pokoju i czeka aż się na nią wdrapię i ściągnę wreszcie te cholerne firanki i w końcu je wypiorę.
Odłożyłam znowu do jutra. No o godzinie dziewiątej wieczorem okien myć nie będę bo i dlaczego...
Jutro wypiorę te firanki, umyję okno i pojadę zobaczyć ,czy uda mi się kupić jakiś nowy piec kuchenny ( najlepiej z płytą ceramiczną) bo skoro sobie już bigosu narobiłam finansowego to może by to tak wykorzystać??? Bo piec proszę państwa mi też siada - tzn, gotować można ale piec ni huhuu..
No i jak tu robić perfekcyjne święta jak co rusz jakieś durne przeszkody.
I tym miłym akcentem kończę na dzisiaj moje żale
Ponieważ oraz bardziej robi się świątecznie to wszystkim stałym bywalcom, czytaczom jawnym i ukrytym tym co znam i tym co nie znam życzę Wesołych i Spokojnych Świąt.
No cóż. Poniedziałek. Brak komentarzy. Albo jednak coś powiem bo zrobiłam się nagle wygadana, (jako, że korek do wina bigosowego sie zapodział i do tej pory nie znalazł, więc klama zapadła...): mój kontroler energetyczno gazowy wprawił mnie w umiarkowany optymizm artystyczny i twórczy. Jak wspomniałam Ci byłam zachwycona jego entuzjazmem dla moich kreatywnych działań (pierwszy Holender, który był faktycznie zainteresowany), ale na koniec okazało się, że to Anglik z urodzenia...
OdpowiedzUsuńA ja za chwile do Henryka Zielonego uderzę...Niech żyją znikające korki!!!
OdpowiedzUsuńNie wiem dlaczego trafiłem do siostry, a nie tutaj? Może dlatego, że ja też lubię "znikające korki" (co mnie napadło z tym Henrykiem Zielonym?).
UsuńAch wiesz - znikające korki to jedno - ja tam wolę jednak Jasia...
UsuńTo już ostatni taki poniedziałek w tym roku. Wszystkie następne będą lepsze. Tego Ci życzę w ramach powinszowań na Nowy Rok:)))
OdpowiedzUsuńDziękuje bardzo i ja Tobie życzę wszystkiego naj, naj - acha firanki się piorą i okno umyte...:))
OdpowiedzUsuńDroga Reniu, u Dagi już byłam,
OdpowiedzUsuńżyczenia złożyłam.
Tobie życzę by:
sprzęty elektroniczne, grzewcze i jeżdżące nie nawalały,
opony bieżniki miały,
a duszności nie łapały.
Okna umyłaś, firanki wyprałaś,
lepiej ode mnie się spisałaś.
Niechaj zdrowie Ci dopisuje,
a humor mu wtóruje.
Choć pieniądz, rzecz nabyta, niech Ci go nie brakuje,
a Nowy Rok w szczęście obfituje.
Dziękuje za przemiłe życzenia .
OdpowiedzUsuńTo faktycznie pech.
OdpowiedzUsuńDziękuję za życzenia i zapraszam na mój blog.
stokrotkastories.blog.pl
No coz, jak sie porazki sypia, to zawsze jedna po drugiej :) Ale dalas rade!
OdpowiedzUsuńPogoda u mnie marna, poddalam sie, nic nie robie, swieta przyjada i pojda, a ja przynajmniejbede nienarobiona :)
Milych i spokojnych!!!
Basiu kochana - ja już nie pisałam o wszystkich moich porażkach w ten poniedziałek . W każdym bądz razie - jestem w proszku ,jaki sprzęt nie kupie to mi sie sypie, a dziecię przyjeżdża na święta....
OdpowiedzUsuńZyczę miłych i pogodnych:))
Zawsze, kiedy bardzo zależy mi na czymś, nie wychodzi przez emocje i stres. Ze względu na przyjazd Dziecięcia porażki są nieuniknione przez pośpiech.
OdpowiedzUsuńPo trudnych dniach przyjdą radosne. Życzę, by święta były uśmiechnięte, szczęśliwe i spełnione, a w Nowym Roku spełniły się najskrytsze marzenia.
Zasyłam serdeczności
Jaki poniedziałek ,taki cały tydzien. Nie chce mi się o przeszkodach już mówić.A dziecię może nie przyjechać bo Reinar strajkuje i kot jest bardzo chory. No zobaczymy - jeszcze dwa dni. Karp lez w ziołach i cebuli, serek na sernik kupiony i tylko czekam na piec, który jutro ponoć ma przyjechać - niestety tylko gazowy - moja wymarzona ceramiczna płyta jest niestety nie do zamontowania w moim domu....
OdpowiedzUsuńPomimo wszystko jakoś mi nieżle...
Życzę spokojnych i dobrych świat..
Życzę wam obu radosnej i relaksowej Wigilii i takich też Świąt - zdrowia, spacerów i odpoczynku, żadnych stressów!
OdpowiedzUsuńPrzyjmij Reno życzenia od Kneziostwa, chociaż w tym roku święta w poniedziałek, ale za to Wigilia w niedziele, to może jakoś się wyrówna? :)
OdpowiedzUsuńZdrowych, radosnych i spokojnych świąt!!!! :)
Pani Renato!! Trochę spóźnione ale jeszcze "na czasie" - najlepsze życzenia świąteczne. Sobiepan
OdpowiedzUsuń