Moja lista blogów

poniedziałek, czerwca 05, 2017

Z powodu smutnego wpisu Klarki

                 Poczytałam , zgorszyłam się. Zasmuciłam i sięgnęłam pamięcią do moich doświadczeń...
   
     W takim systemie jak pracowała ostatnio Klarka ja pracowałam  w Holandii.
  Pierwszy kontrakt na biało otrzymałam  w restauracji greckiej . Opiewał na pół etatu i faktycznie umówiłam się z grekami ,że resztę będą mi wypłacali pod stołem na czarno.  Powód prosty . Miałam już swoje lata, i gdyby mnie zatrudnili na pełen etat musieli by ode mnie więcej podatku odprowadzać niż od małolata albo  ucznia. Bo tu jest próg podatkowy . I dlatego starsi ludzie nie znajdują zatrudnienia.
   Pracowałam od dziesięciu do dwunastu godzin dziennie. Grecy byli sumienni ,nie powiem   - w niedzielę wypłacali wszystkim co na czarno. Niestety niedziela to była najgorsza dniówka. I dlatego w niedzielę bo mieli zapewnioną pełną obsadę :))
Miałam szczęście bo jeśłi chodzi o pieniądze  - byli smumienni ale okazało się ,że cholernie wymagający.
Do moich obowiązków wtedy należało posprzątanie restauracji (na 400 osób ,żeby nie było), pozmywanie i pomoc kucharzowi w  przygotowaniu obiadów na 17-tą.  Tzn ,płukanie niezliczonej ilości sałat, obieranie krewetek, zmaganie się z ośmiornicami i takie tam drobne sprawy jak obieraniewiaderka czosnku itp radości..I zmywanie wielkich garów.....Cedzenie ryżu a jakże . Czy któś coś takiego robiił?  Cedzak wielkości  koła młyńskiego  i kurcze  -  przelewanie z garnka ryżu, przelewanie gorącą wodą - sama radość...
 
   Ja to wszystko wytrzymałam .Pewien Tarzan  mi powiedział ,że byłam jedyną kobietą w tej restauracji ,która siię tak długo utrzymała...Prawie rok..  Właściciele restauracji to byli Grecy , bracia i w dodatku homo....
   
 Potem było  praca dla pośredniaka. Pośredniak (piszę po polsku , bo nikomu nic nie powie ouizentbureaukrahte). Pośredniak kierował do firmy sprzątającej ,najczęściej na zastępstwo.. I w ten sposób pracowałam hah w CIta Verde Collęge.
   Tu już był o normalnie - miałam kontrakt i  płacili tyle ile było w umowie na godzinę.
Wtedy jeszcze było tak ,że jak się firmie spodobałaś to po pól roku mogłąs bezpośrednio przejść na kontrakt do firmy i taką sszanse dostałam .
 Szczerze powiedziawszy  miałam podpisać to całe sprzątanie kiedy pojawiła się szansa pracy w DHL na pełen wymiar godzin.. Tak ,
  Dalej byłam zatrudniona przez pośredniaka. Dostawało się wtedy kontrakt z DHL na 3 miesiące i jeżeli w niczym nie podpadłaś mogli ci  przedłużyć na rok, np albo na następne 3 miesiące ....
 Mogłaś tak pociągnąć do dwóch lat ale, po półtora roku przymusowo  musiałaś  opuścić zakład i iść na zasiłek. Po 3 miesiącach albo firma się po ciebie zgłosiła albo sobie   szukałaś nnej roboty...
 
  Przyzwyczajona z Polski ,( bo w Polsce to ja pracowałam jeszcze w innym ustroju) ,że jak chce pracować to nie mam problemu  nagle  wpadłam w system gdzie niestety życie polega na ustawicznym szukaniu pracy i  modleniu  się o stały kontrakt.

   Teraz się to podobno troszkę zmienia ale ...do dzisiaj dostaje sms-y od WIertz (pośredniak) najczęściej 24 grudnia,że nagle, natychmiast potrzebują moich nadwątlonych zębem czasu sił....

  Klarko - bardzo mi Cie szkoda. . Po dwudziestu latach na saksach ,zrozumieniu na czym polega ten system , życzę Ci - bo warunki są jakie są ,żebyś w końcu trafiła na bardzo dobrą firmę, która dba i o pracowników i swoją markę. Nawet jak to jest tylko firma  sprzątająca...

9 komentarzy:

  1. Bardzo pokręcony ten system. Nie rozumiem po co ten przymusowy zasiłek? Jakiś rodzaj urlopu?

    OdpowiedzUsuń
  2. Po prostu - ci pośredniakowi pracownicy dostają njniższą obowiązująca stawkę. Po roku jest podwyżka. Jeżeli zdążysz się czegoś nauczyć i jakoś w czymś wyspecjalizowac co zakładowi jest potrzebne to ci przedłuża kontrakt i dadzą podwyżkę, Jeżeli jest tak sobie to ćcie wysyłają na ten zasiłek a przyjmują mniej godzinowo opłaconego pracownika. I zatrudnienie jest, pośredniak się może wykazać i ludzie krąża po zakładach albo oddziałach...
    Przynajmniej tak było..
    DO stałego kontraktu bezpośrednio w firmie można się dochrapać ale trzeba mieć samozaparcie, język i dobre łokcie..No i dobry fach...
    Po pięciu latach huśtawki emocjonalnej można ewntualnie dostać stały kontrakt. Prynajmniej tak było w czasach jak pracowałam . Teraz byc może jest lepiej ale nie jestem pewna,...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko to brzmi dość paskudnie. Teraz doceniam swoje nudne zawodowe życie na solidnym państwowym etacie.

      Usuń
  3. A ja robię awanturę synowi, że przez kolejne pół roku roboty nie znalazł. Za PRL-u pracę byle jaką dawał pośredniak, ale do lepszej potrzebne były znajomości lub niebywałe zdolności. W tej chwili pracę chyba można znaleźć jeżeli się przyznasz, że sympatyzujesz z PiS-em. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Klik dobry:)
    U nas niektórzy pracodawcy robią podobnie. Biorą nowego tzw. stażystę, za którego coś tam płaci urząd pracy. Urząd ma osiągnięcia do sprawozdania, a pracodawca korzyść finansową.

    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ci stażyści z Urzędu Pracy to niezły pomysł bo czasem zakotwiczają się na dłużej w danej firmie. Firma ma szansę poznać wartość pracownika a Urząd Pracy lepiej wykorzystać fundusze na zasiłki dla bezrobotnych. Bezrobotny ma szansę pokazać co potrafi i wyjść z bezrobocia.
      Tak też można tę sytuację interpretować.
      Znam przypadki takich udanych staży.

      Usuń
  5. Zaznaczam wszem i wobec ,że to dotyczy wszysrkich pracowników. Holendrów tez..
    Chyba ,że faktycznie ma się odpowiednie wykształcenie, jakiś fach w ręku , który jest niezmiernie potrzebny jak tirowcy, spawacze, i logistyczne studia. Albo komputerowcy..
    Sztuka to inna broszka o której mam mało pojęcia.
    Ci z Polski co tu przyjeżdżają na sezon też wertowani przez różne pośredniaki holendersko - polskie podlegają tym samym prawom..to się nazywa sezon - ale w szklarniach itp można pracować tylko kto to wytrzymuje na dłuższą metę. Bywa - co pół roku zjeżdżają do Polski na dwa miesiące, wydają wszystkie zarobione pieniądze i wracają jak nie do tej to do innej szklarni.....

    OdpowiedzUsuń
  6. ja nie dostawałam pod stołem żadnych pieniędzy, dostawałam oficjalnie 2 tys brutto (1450 zł na rękę) ale umowę miałam na pół etatu, pracowałam po 9 godz więc firma płaciła niższe składki a ja nie mogę mieć roszczeń o godz nadliczbowe

    OdpowiedzUsuń
  7. Acha - teraz bardziej rozumiem. No ,wiesz - podpisywałaś umowę i wiediałaś, na czym stoisz. Inna sprawa czy to jest zupełne ok w stosunku do prawa pracy. Nie wiem - wiem tylko ,że bardziej rozzumię realia w Holandii niż w Polsce.
    Tak na zdrowy rozum każda firma patrzy jak ominąć nawis płatniczy. I widzę , że bardzo Ci się podobało w tej pracy.
    A może wakacje miną i znowu Cię poproszą??
    Pisałąś ,że chcesz spróbować opieki na "saksach"..
    Osobiście Ci nie radzę - zupełnie z innych względów niż finansowe. Poza tym to ciężki kawałek chleba...

    OdpowiedzUsuń