Poczytałam , zgorszyłam się. Zasmuciłam i sięgnęłam pamięcią do moich doświadczeń...
W takim systemie jak pracowała ostatnio Klarka ja pracowałam w Holandii.
Pierwszy kontrakt na biało otrzymałam w restauracji greckiej . Opiewał na pół etatu i faktycznie umówiłam się z grekami ,że resztę będą mi wypłacali pod stołem na czarno. Powód prosty . Miałam już swoje lata, i gdyby mnie zatrudnili na pełen etat musieli by ode mnie więcej podatku odprowadzać niż od małolata albo ucznia. Bo tu jest próg podatkowy . I dlatego starsi ludzie nie znajdują zatrudnienia.
Pracowałam od dziesięciu do dwunastu godzin dziennie. Grecy byli sumienni ,nie powiem - w niedzielę wypłacali wszystkim co na czarno. Niestety niedziela to była najgorsza dniówka. I dlatego w niedzielę bo mieli zapewnioną pełną obsadę :))
Miałam szczęście bo jeśłi chodzi o pieniądze - byli smumienni ale okazało się ,że cholernie wymagający.
Do moich obowiązków wtedy należało posprzątanie restauracji (na 400 osób ,żeby nie było), pozmywanie i pomoc kucharzowi w przygotowaniu obiadów na 17-tą. Tzn ,płukanie niezliczonej ilości sałat, obieranie krewetek, zmaganie się z ośmiornicami i takie tam drobne sprawy jak obieraniewiaderka czosnku itp radości..I zmywanie wielkich garów.....Cedzenie ryżu a jakże . Czy któś coś takiego robiił? Cedzak wielkości koła młyńskiego i kurcze - przelewanie z garnka ryżu, przelewanie gorącą wodą - sama radość...
Ja to wszystko wytrzymałam .Pewien Tarzan mi powiedział ,że byłam jedyną kobietą w tej restauracji ,która siię tak długo utrzymała...Prawie rok.. Właściciele restauracji to byli Grecy , bracia i w dodatku homo....
Potem było praca dla pośredniaka. Pośredniak (piszę po polsku , bo nikomu nic nie powie ouizentbureaukrahte). Pośredniak kierował do firmy sprzątającej ,najczęściej na zastępstwo.. I w ten sposób pracowałam hah w CIta Verde Collęge.
Tu już był o normalnie - miałam kontrakt i płacili tyle ile było w umowie na godzinę.
Wtedy jeszcze było tak ,że jak się firmie spodobałaś to po pól roku mogłąs bezpośrednio przejść na kontrakt do firmy i taką sszanse dostałam .
Szczerze powiedziawszy miałam podpisać to całe sprzątanie kiedy pojawiła się szansa pracy w DHL na pełen wymiar godzin.. Tak ,
Dalej byłam zatrudniona przez pośredniaka. Dostawało się wtedy kontrakt z DHL na 3 miesiące i jeżeli w niczym nie podpadłaś mogli ci przedłużyć na rok, np albo na następne 3 miesiące ....
Mogłaś tak pociągnąć do dwóch lat ale, po półtora roku przymusowo musiałaś opuścić zakład i iść na zasiłek. Po 3 miesiącach albo firma się po ciebie zgłosiła albo sobie szukałaś nnej roboty...
Przyzwyczajona z Polski ,( bo w Polsce to ja pracowałam jeszcze w innym ustroju) ,że jak chce pracować to nie mam problemu nagle wpadłam w system gdzie niestety życie polega na ustawicznym szukaniu pracy i modleniu się o stały kontrakt.
Teraz się to podobno troszkę zmienia ale ...do dzisiaj dostaje sms-y od WIertz (pośredniak) najczęściej 24 grudnia,że nagle, natychmiast potrzebują moich nadwątlonych zębem czasu sił....
Klarko - bardzo mi Cie szkoda. . Po dwudziestu latach na saksach ,zrozumieniu na czym polega ten system , życzę Ci - bo warunki są jakie są ,żebyś w końcu trafiła na bardzo dobrą firmę, która dba i o pracowników i swoją markę. Nawet jak to jest tylko firma sprzątająca...
Bardzo pokręcony ten system. Nie rozumiem po co ten przymusowy zasiłek? Jakiś rodzaj urlopu?
OdpowiedzUsuńPo prostu - ci pośredniakowi pracownicy dostają njniższą obowiązująca stawkę. Po roku jest podwyżka. Jeżeli zdążysz się czegoś nauczyć i jakoś w czymś wyspecjalizowac co zakładowi jest potrzebne to ci przedłuża kontrakt i dadzą podwyżkę, Jeżeli jest tak sobie to ćcie wysyłają na ten zasiłek a przyjmują mniej godzinowo opłaconego pracownika. I zatrudnienie jest, pośredniak się może wykazać i ludzie krąża po zakładach albo oddziałach...
OdpowiedzUsuńPrzynajmniej tak było..
DO stałego kontraktu bezpośrednio w firmie można się dochrapać ale trzeba mieć samozaparcie, język i dobre łokcie..No i dobry fach...
Po pięciu latach huśtawki emocjonalnej można ewntualnie dostać stały kontrakt. Prynajmniej tak było w czasach jak pracowałam . Teraz byc może jest lepiej ale nie jestem pewna,...
Wszystko to brzmi dość paskudnie. Teraz doceniam swoje nudne zawodowe życie na solidnym państwowym etacie.
UsuńA ja robię awanturę synowi, że przez kolejne pół roku roboty nie znalazł. Za PRL-u pracę byle jaką dawał pośredniak, ale do lepszej potrzebne były znajomości lub niebywałe zdolności. W tej chwili pracę chyba można znaleźć jeżeli się przyznasz, że sympatyzujesz z PiS-em. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńKlik dobry:)
OdpowiedzUsuńU nas niektórzy pracodawcy robią podobnie. Biorą nowego tzw. stażystę, za którego coś tam płaci urząd pracy. Urząd ma osiągnięcia do sprawozdania, a pracodawca korzyść finansową.
Pozdrawiam serdecznie.
Ci stażyści z Urzędu Pracy to niezły pomysł bo czasem zakotwiczają się na dłużej w danej firmie. Firma ma szansę poznać wartość pracownika a Urząd Pracy lepiej wykorzystać fundusze na zasiłki dla bezrobotnych. Bezrobotny ma szansę pokazać co potrafi i wyjść z bezrobocia.
UsuńTak też można tę sytuację interpretować.
Znam przypadki takich udanych staży.
Zaznaczam wszem i wobec ,że to dotyczy wszysrkich pracowników. Holendrów tez..
OdpowiedzUsuńChyba ,że faktycznie ma się odpowiednie wykształcenie, jakiś fach w ręku , który jest niezmiernie potrzebny jak tirowcy, spawacze, i logistyczne studia. Albo komputerowcy..
Sztuka to inna broszka o której mam mało pojęcia.
Ci z Polski co tu przyjeżdżają na sezon też wertowani przez różne pośredniaki holendersko - polskie podlegają tym samym prawom..to się nazywa sezon - ale w szklarniach itp można pracować tylko kto to wytrzymuje na dłuższą metę. Bywa - co pół roku zjeżdżają do Polski na dwa miesiące, wydają wszystkie zarobione pieniądze i wracają jak nie do tej to do innej szklarni.....
ja nie dostawałam pod stołem żadnych pieniędzy, dostawałam oficjalnie 2 tys brutto (1450 zł na rękę) ale umowę miałam na pół etatu, pracowałam po 9 godz więc firma płaciła niższe składki a ja nie mogę mieć roszczeń o godz nadliczbowe
OdpowiedzUsuńAcha - teraz bardziej rozumiem. No ,wiesz - podpisywałaś umowę i wiediałaś, na czym stoisz. Inna sprawa czy to jest zupełne ok w stosunku do prawa pracy. Nie wiem - wiem tylko ,że bardziej rozzumię realia w Holandii niż w Polsce.
OdpowiedzUsuńTak na zdrowy rozum każda firma patrzy jak ominąć nawis płatniczy. I widzę , że bardzo Ci się podobało w tej pracy.
A może wakacje miną i znowu Cię poproszą??
Pisałąś ,że chcesz spróbować opieki na "saksach"..
Osobiście Ci nie radzę - zupełnie z innych względów niż finansowe. Poza tym to ciężki kawałek chleba...