Moja lista blogów

czwartek, stycznia 15, 2015

Koty

         W tym Herkenbosch miałam koty. Najpierw dwa -Baltazar i Kacpra  - obie kotki. Po roku zrobiło się ich dziesięć. Kacpra wydałam wraz z potomstwem na gospodarstwo rolne bo mi czegoś było za dużo...Ostała się Baltazar ,która jeszcze przed sterylizacją zdążyła mnie uraczyć czterema czarnymi kotkami.Dwie koteczki  poszły w dobre ręce   a dwa kocury zostały. Mieszkały w ogrodzie i garażu
 Baltazar jako moja ulubienica miała prawo wszędzie łazić a kocurki raczej  miały w ogrodzie przebywać ewentualnie w saloniku - jak który chciał. Przeważnie ten większy bezimienny ukrywał się na krześle  pod obrusem. Krzesło mało używane ,rzadko ktoś tam zaglądał - mógł sobie spokojnie wypoczywać.
     Pewnego razu prasowałam . Prasowałam zawsze na górze ,Baltazar na pierwszym stopniu siadywała i pilnie obserwowała,czy aby panu i władcy poprawnie prasuje koszule. Szur,szur żelazkiem  - kot pilnie każdy mój ruch obserwował. Ucinałyśmy sobie  pogawędki na różne tematy , a czasem śpiewałyśmy  polskie ludowe piosenki a co ... od Siewierza jechał wóóóóz...miau ,miau..
 Wtem coś na dole stuknęło ale zawodząc góraaalu czy ci nie żal nie zwróciłam większej uwagi na jakieś tam stuki.
  Nagle kotka poleciała na dół. No dobrze - widać ona też nie lubi jak śpiewam. Wróciła i patrzy wielkimi oczami na mnie i miau ,miau, i znowu na dół. Ja dalej prasuje. Ona znowu z wrzaskiem do mnie - to już nie było zwykłe miauczenie to był wrzask i szybko na dół..
  W końcu dziwne zachowanie  kotki mnie trochę zastanowiło . Zeszłam i co widzę - kocur wisi głową na zewnątrz w uchylonym oknie raczej bezwładnie. Akurat przyszła siostra - na całe szczęście - obie  przystąpiłyśmy do ratowania kota - jedna wyjmowała głowę ,druga trzymała kota od dołu - jakoś się udało.. Zdjąć kota z okna. Leciał przez ręce - no zwyczajnie nieprzytomny. był.
Zastosowałyśmy sztuczne oddychanie - ja serduszko a Daga dmuchała w pyszczek  - no mówię wam horror.! Nagle kot cicho miauknął, troszkę jeszcze powodził po ścianach nieprzytomnymi oczkami ,otrzepał się,wstał i wyszedł. Tym razem przez drzwi..:))
   Pogratulowałyśmy sobie akcji ratowniczej no i co tu dużo mówić - gdyby nie reakcja Baltazar to pewnie byłoby po kocie. Baltazar dostała mnóstwo przytulanek  i żarełko ,które jej najbardziej pasowało. No a my  - no cóż - trzeba było zbierać rozwalone doniczki i przesadzać kwiatki...
   Kocham zwierzątka a za Baltazar  zwyczajnie tęsknię.
   I niech mi nikt nie mówi,że koty są takie albo inne,że żyją instynktem - a akcja ratownicza to co  - też instynkt czy jednak empatia...:?
  Za jakieś dwa tygodnie przyszedł kocur bezimienny ,zamiauczał głośno ,bardzo głośno ,popatrzył mi wymownie w oczy i wyszedł z ogrodu. To było pożegnanie - znalazł sobie  inne miejsce...Więcej go już nie widziałam...

12 komentarzy:

  1. Jezu... 10 kotów... Ty jesteś... albo szurnięta, albo święta!

    OdpowiedzUsuń
  2. Och nie - to były dwie mamy i miały po 4 kocięta każda.Miałam problem z rozdaniem tego towarzystwa.A najlepiej - rodziły razem w jednym koszu i wspólnie doglądały towarzystwa. Potem jak toto już łaziło to wszystko jedno które cyje doiło cyka

    OdpowiedzUsuń
  3. Rena miała w tym ogrodzie z jednej strony żywopłot, 2,5 metra wysoki. Jednego ranka odsłaniam ci ja okno w pokoju, w którym przemieszkiwałam czasowo, patrzę a ten żywopłot obleziony jest przez koty róznej maści, (Baltazara była czarna, a druga mamuśka biała w plamki - tak więc koty były bardzo kolorowe). Widok był przecudny :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Koty Cię lubią pewnie wyczuwają to samo u Ciebie. Prawdziwa "kocia mama":))

    OdpowiedzUsuń
  5. To ja lubię koty.I inne zwierzątka też. Czasem myślę,że wolę zwierzątka od ludzi...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mi się tak wydawało gdy uwielbiałam psy. Teraz mi przeszło, a to za sprawą ich właścicieli, którzy nie sprzątają kup, nie trzymają na smyczach i czasem strach wejść do parku.
      Koty ze "swoimi drogami" nigdy mnie nie zachwycały. Za to uwielbiam krowy, kozy i konie.

      Usuń
    2. No wiesz - mnie własnie niezależność kotów fascynuje - elegancja ruchów, humorki i dąsy...Psy też lubię ale raczej nieduże - tych dużych się troszkę boje.
      Koty zwyczajnie nie potrzebują tyle zachodu(mam na myśli dachowce)pies tak - a trzeba go wyprowadzić ,wybiegać itp. Inne zwierzęta no wiesz - kiedyś usiłowałam jeżdżić konno ... to też nadaje się na post haha

      Usuń
    3. Koty w garażu i ogrodzie - tak - jak najbardziej. W domu natomiast nie chciałabym mieć kota. Wszędzie wchodzi i łapy wkłada, nawet do garnków i talerzy. U koleżanki kot chodzi po obrusie na stole, na którym ona sztućce rozkłada do poczęstunku. Fuj! Mam taki wstręt, że niczego u niej nie przełknę. Pies przynajmniej trzyma się podłogi.

      Usuń
    4. Przy tej ilości kotów nie byłoby możliwe trzymać je w domu.Fakt - Baltazar miała przywileje - ale ona była grzeczna i po stołach mi nie chodziła.Pies tez potrafi zwinąć co nieco z talerza a niektóre się ślinią na dodatek paskudnie! Kot jest wygodniejszy w obsłudze:))

      Usuń
  6. Ze słabości do zwierząt łatwo ukręcić sobie postronek i kompletnie uzależnić. Mówię tak z własnego doświadczenia. Każde zwierzę jest inne i daje nam co innego, można mieć nawet całą menażerię. Mam wciąż zwierzaki, ale już nabrałam niewielkiego dystansu.

    OdpowiedzUsuń
  7. No i gdzie żeś Ty? Miałaś częściej tu bywać... I ja tak zaglądam, zaglądam, i nic...

    OdpowiedzUsuń