Moja lista blogów

sobota, grudnia 13, 2014

Dla niezorientowanych

   Szparagi - sadzi się to w specjalnych kopcach , przykrywa folią i one sobie rosną. Bardzo szybko rosną.
Na czas zbiorów trzeba się spieszyć,żeby za bardzo nie urosły,trzeba się nauczyć tak patrzeć ,żeby wypatrzeć odpowiednie pęknięcie i kopać. Nie dopuścić żeby łebki za bardzo wyrosły i zfioletowały - ,fioletowe łebki i różowe są mniej warte. I mniej smaczne. Ucina się specjalną maczetą, dobrze jak minimum 20 cm długości.Wykopany dołek zasypuje się - jutro w tym miejscu będzie nowy łepek do wykopania i ścięcia :))
Zbiera się i codzienny zbiór ładuje do wanien z wodą.Szparagi muszą się napić, żeby były jędrne. Rano wyciąga się opite i sortuje .
Mnie osobiście największa trudność sprawiało odchylanie folii. Folia  ma kieszenie na dole obciążone piachem. Od zawsze mam krótki oddech  i to raczej  było dla mnie zbyt ciężkie. Samo ucinanie i wypatrywanie znowu takie straszne nie jest .Leo potrafił się przelecieć po polu jak jakie tornado....Rano wyciąga się z wody  skrzynki ze szparagami i idą one do sortowania - a więc  najpierw się je przycina na jedna długość i wybiera - cienkie grube,podwójne ,łebki różowe,fioletowe ,różne grubości i cienkości. Trzeba się zwijać  - cały czas one kąpane są w zimnej wodzie - potem ładnie pełne skrzyneczki się pakuje i albo od razu na sprzedaż albo do chłodni.Na sortowaniu bywa nieraz urwanie głowy, maszyny do sortowania bywają baardzo różne i na dobitkę można je podkręcać na wysokie obroty.Sezon trwa od kwietnia do końca czerwca.Konkretnie - do 25 czerwca...uff to tyle o szparagach...
  Kończą się szparagi ,zaczyna się sadzenie pory - zajęcie dość prozaiczne - jest maszyna,traktor siedzi się w foteliku  i wkłada pora na taśmę ,taśma sadzi.Trzeba tylko uważać ,żeby nie posadzić takiego porka małego do góry nogami  - przy jednostajności tej roboty można przysnąć i coś się może pomylić he,he...
  W listopadzie zaczyna się pora - pracowałam  przy tym  i szczerze - nie pokochałam porów. To już nie były moje szparagi a cudze pory ,
Najpierw pory się wyrywa, przywozi do sortowni, takie upaćkane  przechodzą przez kąpiel wodna,potem jest taśma i  czujniki. Parę osób stoi z nożykami w ręce ,łapie pora,obcina korzonek, liście u góry, brzydkie liście i porwane obiera i w czujniczek. W ten sposób szef wie ,kto ile por obrobił ...Ręce mdleją,puchną ,bolą od zimnej wody, stoi się praktycznie też w zimnej  mazi...Nie sympatyczna robota..
Pracowałam też z tymi porami na maszynie monstrum. Już wyczyszczone pory podawał facio na taśmę- szły one sobie na  pięterko gdzie była ..dyskoteka. Tzn. dwie panienki stały ,było takie coś w rodzaju pojemników do których panienki wrzucały pory.Jak rynienka była pusta świeciło się zielone światełko .Maszyna liczyła pory i wyrzucała na dół po kilogramie. Na dole stałam ja i poprawiałam układ porów, jak zalazłam jakiś liść nie taki to go usuwałam. Poukładane porządnie szły na folie, ,tam się zgrzewało to,nalepiało cenę i spadało na talerz. Talerz ciągle się kręcił i trzeba było  szybko pakować systemem do skrzynek . No sama radocha ,po czterech godzinach człowiek miał pomieszanie z poplątaniem. Poza tym - nakładałam nową folie układałam na palety i to akurat było znośne ...Chociaż taka bala z folią trochę waży....
Ze wszystkiego czego doznałam to jabłuszka to najsympatyczniejsza robota.
 Wieś tu jak i w Polsce ma swój rytm, Nie znaczy ,że się znam na rolnictwie i uprawie . Właściwie gdyby  itp itd... Nie żałuje tych doświadczeń.  Co prawda teraz już bym nie umiała tak pracować bo nie nadążę za młodymi i maszyną bom już nie taka błyskawica no i artretyzm dał mi się porządnie we znaki.
 I mam dziką satysfakcję - dałam sobie kurcze blade radę!!
  P.S
    Chyba się wybieram na drugą stronę , bo się trochę zrobiło na tym blogu jak jakieś rozliczenie z życia . Jakoś  tak...
Kiedyś pisałam pamiętniki( która dziewuszka nie pisała?!) i potem jak głupia jaka wzięłam i popaliłam.  - a teraz chętnie bym sobie przypomniała tamte emocje..
Chociaż - i może jednak bez emocji...
To jest forma zapisu -  bo jak mnie jakaś demencja chwyci albo co to sobie poczytam i pewnie nie uwierzę , że niektóre rzeczy się naprawdę wydarzyły..

5 komentarzy:

  1. Człowiek jest z żelaza - tak dużo wytrzyma.

    OdpowiedzUsuń
  2. Człowiek może nie jest z żelaza ale kobiety na pewno. Mój przypadek nie jest jedyny myślę .
    Znam parę sztuk ,że tylko podziwiać...

    OdpowiedzUsuń
  3. Co nie zabije, to wzmocni. Podobno. Ja osobiście prałam bym w pysk za ten tekst, ale jak się tak przypadkiem nad nim zastanowię, to cholera... no prawda sama...

    OdpowiedzUsuń
  4. Szparagów nie lubię ale teraz myślę, że bardziej nie powinnam lubić porów:)))

    OdpowiedzUsuń
  5. Klik dobry:)
    A ja myślałam, że najbardziej spracowana była Matka Polka z czasów PRL, a na zachodzie to się żyło, jak pączuś w maśle. ;) Teraz widzę, że nie zamieniłabym się za świata skarby.

    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń