Moja lista blogów

wtorek, grudnia 11, 2012

Komar

              Kazda rodzina pewnie ma swoj jezyk.Powstaje nic porozumienia.W mojej rowniez.Poniewaz mieszkalismy w calej Polsce i my dzieci lapalismy zawsze cos z gwary tutejszej gdzie akurat przebywalismy.Bo rozrzut byl spory - od Zakopanego po Gizycko az wyladowalismy na Slasku.Gdzie tez kilkakrotnie przeprowadzalismy sie.Duchem czuje sie Slazaczka bo wiekszosc mojego zycia tam spedzilam jednak.Siostra juz nie  - ona to  Czerwone Zaglebie hi,hi.Ale za to  - poniewaz siostra moja jest utalentowana w roznych kierunkach -slowotworstwo ma we krwi.
Bunie ona wymyslila .Skrot od babuni.Bunia jest juz tak przyzwyczajona do tego imienia ,ze juz jak dzwoni to nie mowi - tu mama tylko tu Bunia:))
Przyjechala moja siostra do Holandii.
      - wiesz - mowi,bylam na spacerze rowerowym.Minal mnie wielki kurczak na rowerze - rzucil hujem i pojechal.W  ramach informacji ja sie brzydko nie wyrazam - hoi holenderskie w naszych polskich uszach brzmi jak powyzej.A bylo to  w czasie karnawalu .W tym czasie mozna spotkac nie takie dziwa jak kurczaki na rowerze.
Poczatki jej nauki jezyka byly jak dla nas wszystkich trudne a ze jest bardziej komunikatywna ode mnie to prowadzila rozne rozmowy na rozne tematy.Opowiadala jakiemus znajomemu lamanym jezykiem polsko, - niemiecko limburskim ,ze ja pogryzly komary.Nie wiedziala jak jest komar po niemiecku  wiec wykrzyknela - no wiesz, bloed drinkus.!
Padlismy wszyscy ze smiechu.
Z roznych przygod jezykowych nie zapomne jak mnie bawilo w rumunskiej Eforii w solarium zaproszenie na masaz
Come bitte masaz.sir vou plai masaz i na koniec - prosie masaz.Bardzo mi sie podobalo to prosie. A w Turcji - a siusiarke masz?,pyta sie mnie handlarz.No mam ale przeciez nie na sprzedaz:))Chodzilo o suszarke
Gruchniete bombki Anzai tez sa niezle
Co do nederlanzkiego  - duzo zdrowia mnie kosztowalo i kosztuje ten jezyk.Przyjechawszy tu  slyszalam oprocz wspomnianego hoi takie rzeczy jak wal de troste, ja slyszalam wal po prostu a to bylo zwykle dobranoc.Juz nie wspomne o przeslawnym goie morgen.Oni g wymawiaja jak h takie dosc gardlowe h.Ja tez tak musze:))
Na emigracji miedzy polakami wyrabia sie jeszcze jeden jezyk - mieszanina polskiego z wszystkimi jezykami swiata. Czasami mozna sie posmiac.
Co do nederlandzkiego do rozpaczy moze doprowadzic roznorodnosc roznych dialektow.Rozne sposoby wymowy tych samych sylab.Widac to w tv.Mieszkam w Limburgi co nie znaczy ,ze tu dylko dialekt jeden jest.Przy granicy swobodnie mozna rozmawiac po niemiecku .Juz 20 km w glab landu zupelnie inaczej wymawia sie i ja biedna czasem  nie jestem w stanie zrozumiec co do mnie mowia .Nie mam sluchu absolutnego ale slysze ,ze nawet dziennikarze czy moderatorzy poszczegolnych stacji mowia inaczej.Nie pokocham tego jezyka chyba chociaz ucze sie i ucze i staram sie rozmawiac.Gryzie mnie ten jezyk.Nawet moja siostra ma problemy z wymyslaniem jakichs slowek...nowych.

2 komentarze:

  1. Nawet nie wiem jak córka "połapała" język neterlandzki. Opisowo jest określany waleniem kamyków o parapet, choroba gardła itp. Po związaniu sie na stałe , nasz zięc i my podjelismy ambitna próbę - on uczy sie polskiego a my holenderskiego. Po rocznym mordowaniu sie wspólnie doszlismy do wniosku, że wiekszego sensu w tym nie ma i dalismy sobie spokój. Rok ten był o tyle ważny, że to co my rozumiemyi umiemy wystarxcza do poruszania się w Holandii a na zięcia trzeba uważac bo bardzo wiele rozumie po polsku tymbardziej iż córka do swojej córki mówi po polsku. Jeżeli z zięciem zostajemy sami to on mówi po holendersku wplatając polskiesłowa a my po polsku z elementami słów holenderskich i właściwie we wszystkim sie rozumiemy. Z pobieraniem nauk dalismy sobie spokój
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Wydawalo mi sie ze mam duza latwosc nauki obcych jezykow, do czasu gdy zaczelam jezdzic do znajomych do Holandii. Za nic nie potrafilam nauczyc sie podstawowych zwrotow.

    OdpowiedzUsuń