Moja lista blogów

czwartek, lipca 06, 2017

Tak sobie pojechałam

     W ramach testowania mojej baterii. . W sumie zrobiłam 48 km  z jednym między ładowaniem. Tzn miałam wybór albo jeszcze pięć i stanąć w lesie albo zajrzeć do znajomych i  się załadować tym bardziej ,że mają zimne piwo a pić się chciało...

        Pojechałam jak zwykle do Herkenbosch.  Zajrzałam na stare śmieci. Tzn  obejrzałam sobie dom, w którym niespodziewanie wylądowałam i przyszło mi tam pracować 10 lat... Zmieniło się..
 Nie miałam odwagi wejść na teren prywatny ,tym bardziej , że obejrzałam tabliczkę ,że posiadłość jest znowu do sprzedania. Tam ,gdzie ta długa ,biała ściana niegdyś było okno od kuchni, widok na dom naprzeciwko ,park i mogłam ratować zgubione wiewiórcze dziecię. Teraz bym pewnie tego nie zauważylą .Niegdyś nie było tej śmiesznej siatki  i zobaczyłam za siatką staw.. Niegdyś stawik był zupełnie gdzie indziej. Widać  pozmieniali albo i tak wielki już basem powiększyli....
   Budynek ma literę  w sumie U... Niegdyś było tam 10 pokoi parę łazienek , piwnica sauna i inne przyjemności .Nie wiem co jest teraz z tyłu.  Jak pisałam - nie było mi miło łazić po terenie prywatnym...
  Teraz z zabudowanym oknem od kuchni  z  przodu  wygląda jak barak...

Niby nic , ale z tego nieobecnego już okna spoglądałam na domeczek na przeciw.  Marzyło mi się, że jak w końcu wygram , albo nie wiadomo jak się dorobię to go sobie kupię.  Każdy ma przecież jakieś durne marzenia...przejściowe :))
  Kiedyś domeczek był ceglanego koloru, zarośnięty drzewami i nie miał tego szklanego ustrojstwa.
 Był bardzo sympatyczny. Teraz jakoś mniej mi się podobał. "Wysadził " się..
A potem pojechałam hmm.  obejrzeć moje byłe  lokum.Tam gdzie te żaluzje i hortensje to było niegdyś moje. Ja zasadziłam te hortensje. A tam ,gdzie widać czarny parasol to było mój ogród. Nie ma już  winorośli ,kwiatów ,dojrzałam tylko na miejscu stawu sztuczny basen... hmm , było minęło.  A tu ,gdzie widać osiedle nowe ,niegdyś była łąka.  na której kwitły maki ,kąkole i bławatki. Piękne to było. No  cóż. . Za to na dowód ,że ja całą trasę robiłam na rowerze  ,widać na ostatnim zdjęciu kawalek mojego rumaka..
 Zdjęcia umieściłam na dole w kolejności jak to opisywałam.
        A po powrocie do domu czekała mnie jeszcze jedna niespodzianka... O tym być może w następnym poście

5 komentarzy:

  1. 48 km na rowerze? No, no, niezły wynik. Brawo! Miałaś podróż sentymentalną ze wspomnieniami. Nie mogę się doczekać tej niespodzianki. Chyba nie kolejna "afera kabelkowa"?

    OdpowiedzUsuń
  2. Hmm właśnie tym razem nie...rzekłabym - padalcowa

    OdpowiedzUsuń
  3. Teraz u Ciebie serial by można nakręcić! Tyle się dzieje. Dziwne jak bardzo po dłuższym czasie wszystko traci piękno, które istniało pewnie w naszych marzeniach, czy wyobrażeniach...

    OdpowiedzUsuń
  4. Ta posiadłość od ulicy zawsze wyglądałą niepozornie. Ten domeczek na przeciw był taki bardziej swojski..
    Niestety - teraz nie mogłam ,nie powinnam tam wchodzić ,żeby cyknąć zdjęcie w całej okazałości budynku ,który jest na pewno imponujący.
    Ta ulica cała była też bardzo tak inna ,zaciszna i nie ruzcająca się w oczy...
    Teraz no cóz - wszystko się zmienia i w naszej okolicy, i w moimm ukochanym Herkenbosćh - już nie jest takie swojskie jak niegdyś... Pomimo to chętnie tam jeżdzę..

    OdpowiedzUsuń
  5. Fajna wycieczka - poniekąd do przeszłości. A że następny post już przeczytałam, to wiem, że przeszłość dopadła cię także po powrocie.

    OdpowiedzUsuń