Moja lista blogów

poniedziałek, kwietnia 11, 2016

Jak babcia buszowała po Berlinie

                  Jestem w wieku babciowym chociaż de facto  córka babcią mnie nie uczyniła za co jestem jej dozgonnie wdzięczna.
  Z dziećmi mi jakoś nie po drodze...O tym jednak innym razem.
Było tak, że moja kochana córeczka absolutnie nie miała czasu zając sie takim drobnym problemem jak zakup biletu  kolejowego dla mamusi Mamusia postanowiła wypiąć sie na samodzielność.
Została mamusia poinformowana jakim tramwajem i z jakiego przystanku ma się udac na Aleksanderbanhof. Dla mamusi Aleksanderbnf było to samo co htb.
 Znalazła mamusia przystanek. Okazało się ,że ten tramwaj nie jeżdzi tylko jakiś zastępczy autobus z innej strony ( czy ja już pisałam,że dla mnie Berlin to nieustające wykopy i remonty?) Mamusia wsiadła - siwy włos,prawie bardzo elegancki płaszczyk ,buciki tudzież torebka- wszystko jak trzeba a tu pupa blada - zamiast sympatycznego kierowcy,który sprzedaje bilety - czarna ,pancerna szyba i wściekły automat do sprzedawania biletów.
  Postudiowałam automat. Doczytałam się jakis  stref za  euro pęćdziesiąt,za dwa itp.Znaczy się bilon potrzebny a ja akurat miałam 5 euro w papierku...Poza tym było ci w tym automacie przycisków co niemiara a ja przecież dyslektyk jestem..Omiotłam automat wzgardliwym wzrokiem i usiadłam sobie na wolnym miejscu nieopodal pana z walizką. słusznie przypuszczając ,że pan wysiądzie koło jakiejś stacji.
  Być może kontrolerzy biletów mieli też wolne (bo to była niedziela) ale całkowicie nie mogłam być tego pewna.Jechałam z duszą na ramieniu - bo jednak siwy włos nie koliduje jakoś z gapowiczem...
  Automatyczna skrzyneczka zapowiedziała Aleksanderplatz i Reniusia wysiadła.Pan z walizką pojechał dalej..
  Obeszłam stragany.Przyuważyłam słynną wieżę i postanowiłam w drodze powrotnej ,choćbym nie wiem jak długo miała stać w kolejce ,pojechać tam wreszczie...
Zadnej stacji nie zauważyłam.
  Zapytałam sie kogoś gdzie  jest htb.Pan powiedział,że muszę na u-ban. Że minimum
 4 przystanki,że na piechotę nie dam rady...
Poszłam na ten u-ban. Znalazłam odpowiedni pociąg.Nie znalazłam niczego co by sprzedawało bilety...Być może jakaś pomroczność jasna albo co - nie wiem - nie znalazłam. Wsiadłam do pociągu z silnym postanowieniem,że jak tylko jakiś pan od biletów się pokaże to kupię bilet choćby nawet z karą..Nie pokazał się nikt przez całe 5 przystanków .Za to ja byłam kłębek nerwów  i w duchu rumieniłam się ze wstydu jak nastolatka.
  Dojechałam na dworzec główny w Berlinie. Znalazłam kasy. Zorientowałam się ,że trzeba najpierw wziąc numerek i się wyświetli,która kasa twój numerek obsłuży.Nabyłam bilet.Wyszłam z dworca i... no tak. Wiedziałam,że do domu z Aleksanderplatz mam dojechać czwórka.Byłam jednak na dworcu głownym gdzie czwórki ni hu hu...
    Się wnerwiłam. Na siebie.Że taka niedorobiona jestem. Wsiadłam w taksówkę i kazałam się zawieżć na Danzigerstrase.  A co - w końcu zaoszczędziłam w drodze na stację to mogłam sobie pozwolić na fanaberie nieprawdaż???
   No i znowu nie udało mi się na tę słynną wieże....

8 komentarzy:

  1. O rany! No pięknie...

    OdpowiedzUsuń
  2. A pięknie, pięknie, wiem :))

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzielna Babcia!

    OdpowiedzUsuń
  4. WIesz Bet - nie lubię wielkich miast.Nie znosze automatów do kupowania blietów bo skad ja niby mam wiedziec jak czymś pierwszy raz jade ile stref i za ile mam kupić bilet.Niby zawsze mogę sie zapytać ..ale wstyd,że taka niekumata. Wstyd jechać bez bliletu i wstyd ,że człek nierozgrnięty jakiś..wot dylemat...

    OdpowiedzUsuń
  5. Rena, spędziłem w Berlinie 4 dni i w metrze skradziono mi portfel... Na szczęście, zabrawszy pieniądze, złodziej wyrzucił resztę i dokumenty + karta bankowa wróciły do mnie zanim ruszyliśmy z powrotem do Polski :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Można powiedzieć ,że miałeś szczęście..Na cale szczęscie jakoś mnie nigdy nie okradziono .
    Kartę zawszę mozna zablokować. Dokumenty odtworzyć to już jest większy ambaras - widac złodziej litościwy był:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A miałem. Nie dość, że złodziej zabrał tylko pieniądze, to jeszcze portfel znalazła Niemka, zaprzyjaźniona z sąsiadką Polką, która w portfelu znalazła przypadkowo zostawioną kartkę z numerami telefonów i zadzwoniła do córki...

      Usuń
  7. No to faktycznie...

    OdpowiedzUsuń