Moja lista blogów

czwartek, maja 22, 2014

Nowe doświadczenia

Trzeba było coś robić. Pracować na chlebek. Obok mojego miejsca zamieszkania istniał śmieszny zakład - INCO,który zatrudniał kobiety a robił jakieś stabilizatory do statków?.. Przyjęto mnie i do końca mojego pobytu w tym zakładzie urządzenia nie widziałam .Nie mam pojęcia do dziś jak to urządzenie wygląda...
 Trafiłam na dział,gdzie się nawijało,wypalało oporniki..
Na blachach były poukładane oporniki o różnej grubości drucika - od drucika cieńszego od włosa do solidnej grubości.Oporniki   miały wąsy i zadaniem 20-tu kobiet było te wąsy odzierać z miedzi papierem ściernym. Zadanie niezwykle ambitne. Ileś tam blach trzeba było  wykonać na dzień. Ta ambitna praca wpływała na mnie nasennie. Około 10-tej walczyłam z sennością,rwałam wąsy bo przysypiałam . Muszę zaznaczyć ,ze te ambitne prace odbywały się w kompletnej ciszy albowiem kierownik chodził po sali jak jakiś kapo (taką ksywkę nosił zresztą). Zostałam więc opornikowym :))
Nie dawałam sobie rady - monotonność, cisza dobijały mnie. Książek już czytać nie mogłam w pracy. Do tego doszły problemy z dyscypliną pracy ,bo przecież co poniedziałek spóżniałam się intensywnie Poza tym - nie byłam pracownikiem wydajnym,bo nie dość, że dyscyplina pracy szwankowała ,spałam nad opornikami to jeszcze przebywałam bardzo często na chorobowym na dziecko.
Dziecko przebywało w żłobku. Kierowniczką żłobka była żona dyrektora administracyjnego INCA. Małe kichnięcie i telefon  do kierownictwa ,żeby natychmiast odebrać dziecko bo chore. Moje akcje w tym zakładzie nie rosły.W końcu  ustaliliśmy z kierownikiem,że dobrze będzie jak się rozstaniemy a że zwolniło się miejsce w przyzakładowej galwanizerni.  więc się zgodziłam z radością na zmianę stanowiska pracy.
Zaczęło się złote życie. Pracowało nas dwoje - Jasiu szef i ja pracownik hi,hi. Fakt - Jasiu niklował i chromował oraz trawił - ja kadmowałam ,srebrzyłam i miedziowałam  oraz odtłuszczałam...w tri. A jak jakieś śrubki nie bardzo chciały się odtłuszczyć to to tri się podgrzewało. ... Oprócz skandalistki  obyczajowej dorobiłam się  opinii naczelnego ćpuna . W każdym bądż  razie  - nie zdając sobie z tego kompletnie sprawy ciągle byłam na fleku . Na obiadach (o tym jeszcze napisze) padały pytania gdzie i z kim spożywałam...A ja niewinna jak niemowlak.. Do naszych obowiązków należało również polerowanie zgalwanizowanych elementów. Tak więc do umiejętności galwanizera dorobiłam się umiejętności polernika.
Na rajstopy wydawałam majątek, zaczęły się regularne wizyty u dentysty (Jasiu już dawno był bezzębny) no i na dodatek bliżej nierozpoznawalne bóle... (potem okazało się po 2 latach badań ,że  dorobiłam się 33 kamieni w woreczku żółciowym)
Pomimo wszystko lubiłam tę pracę. Pełny luz ,szef do rany przyłóż no i większe zarobki ze względu na szkodliwość hehe.
Aż pewnego razu ,gdy zostałam sama na włościach gdyż Jasiu udał się na urlop  zachodzę w poniedziałek do  pracy lekko jak zwykle spóżniona strażnik mnie nie wpuszcza do zakładu !! Polecenie - natychmiast do dyrektora.
Jeszcze dość spokojna idę do dyrektora.  A tu cała dyrekcja,milicja i czynniki. Okazało się,że ścieki wyciekły do Dzierżna i pytanie - kiedy ścieki były neutralizowane. . .Milicja była mało życzliwa,dyrekcja jakoś również. Znowu winna i problematyczna byłam ja ..Ścieki neutralizował raz w tygodniu chemik z tutejszego liceum, którego ja omijałam szerokim łukiem bo nie cierpiałam gościa od czasów L.O. Bo jakoś u niego w czasach szkolnych wiecznie zdawałam na 3 albo i poprawki mi groziły a u innej nauczycielki raptem byłam najlepsza z tego przedmiotu a maturę z chemii zdałam na 5 .Miałam  naszego pana neutralizatora na wątrobie i jak on miał nam składać wizytę ja sobie szłam na polerowanie  np. Ze stresu nic sobie nie mogłam przypomnieć - był neutralizator czy nie...Okazało się,że przez cały weekend lała się do szamba czysta woda z uszkodzonego kranu. Uszkodzenie zgłaszałam kilkakrotnie do właściwych czynników bo sama nie cierpię jak woda lekko kapie sobie. Czynniki się nie zgłosiły, nie naprawiły a kran w sobotę zwariował, już po pracy zaczął lać się całkiem. Jak wychodziłam jak zwykle kapał .Ścieki okazały się być zneutralizowane i nic do Dzierżna szkodliwego nie wpłynęło. Na moje szczęście  ,bo bym chyba z więzienia nie wyszła
Sytuacji całej byłam winna ja - nie czynniki od kranów,nie szef przebywający na urlopie,nie dyrekcja - ja. Trzeba było się rozstać z lukratywną  pracą i szalenie sympatycznym mi zajęciem.. Co i tak by się stało  bo jakoś rok póżniej zabroniono kobietom pracować w tego rodzaju pracach ze względu na szkodliwość zajęcia.

6 komentarzy:

  1. HA HA HA - o matko, jak to obecna młodzież przeczyta, to uzna za SF, bo nie zrozumie ani słowa :D

    Super :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak tak opowiadam młodym,czy np. Holendrom to im się to zwyczajnie w głowach nie mieści. Już nie chodzi oto co robiłam ale jak tę prace wykonywałam ...Ja tam nie narzekam na czasy PRL...

    OdpowiedzUsuń
  3. Oooooo......robiłaś w Ruchu Oporu! no bo te oporniki ruszałaś, prawda:)))))) Na haju w dodatku!
    Nasi działacze Solidarności oporniki wpinali w klapę marynarek na znak oporu przeciw władzy PRL.



    OdpowiedzUsuń
  4. No popatrz, nawet nie wiedziałam że taki ze mnie Solidarnościowiec. W tamtych czasach jeszcze nikt o Solidarności nie słyszał.A zakład ,to INCO był pomysłem PAX_u

    OdpowiedzUsuń
  5. To Ty jak Irena K "żadnej pracy się nie boisz", a i używasz mimo woli. Sama nie wiem, pozazdrościć czy współczuć?

    OdpowiedzUsuń
  6. do napisania tego cyklu właśnie Klarki teksty o pracy mnie zainspirowały..

    OdpowiedzUsuń