Moja lista blogów

piątek, listopada 08, 2013

Kot, pies ,czyli wczasy pod gruszą

                                      Dawno , dawno  ,za czasów wspomnianego Kota  zostałam zaproszona przez niego za moje pieniądze na wczasy .Pod gruszą. W Kątach Rybackich. Lubie morze,lubie ciche małe miejscowosci więc  pojechaliśmy.

Wybrał jakiś pociąg ,ktory miał jechać do miejsca przeznaczenia ale w Świebodzinie nagle Kot kazal się zbierać, wysiadać  i  z zaskoczenia  znalazłam sie w jakiejś wsi, której  nazwy nie pomnę - Świeć chyba.
  Nasz gospodarz był w posiadaniu  domu w stylu wschodniego dworku, kawałka brzegu do jeziora,sadu wiśniowego tudzież  warzywnika, dwóch świnek (wtedy dowiedziałam sie, że żeby mieć prawo na wsi kupić węgiel ,trzeba było conajmniej 2 świnki  oddać - obojętnie czy się miało gospodarstwo czy nie) ,psa na łancuchu przy budzie i wolno  biegającego kota przepieknej urody.
 Oprócz tego gospodarz był w posiadaniu zabytkowego fiata500 tudzież trzech pięknych córek.
   Oficjalna  wersja brzmiała ,że Kot tu przyjechal obejrzeć ten samochodowy zabytek i zostaniemy tylko trzy dni..Zostaliśmy dwa tygodnie,które ja spędzilam na pieleniu ogródka, gotowaniu (wtedy się też dowiedziałam ,że gdzieś na wsi w Polsce bywaja problemy z zaopatrzeniem w mięso np)
  Ponieważ było jezioro rybne to też oprawiałam i smażylam niezliczoną ilośc ryb.
Poza tym pilnowałam mojego Kota ,który tokował  namiętnie z gładyszami gospodarza.
   Właśnie jakiś rybak przyniósł pełną siatkę drobnych rybek , węgoży itp. Postanowiliśmy zrobić wieczór integracyjny dla wszystkich letniaków i gospodarza i jego córek.
Ja zabrałam sie za oprawianie ryb. Skrobałam,patroszylam podkarmiałam kota gospodarza w czasie ,gdy mój prywatny Kot nie wiedział  ktorej córce najpierw prawić komplementy.
 Potem toto smażylam  na ogromnych patelniach i jeszcze gotowałąm zupe rybna.
 Ja w kuchni , Kot w jadalni tokuje, gładysze opowiadaja jakie to one świetne gospodynie są i jakie to potrawy niniejszym gotują  i nagle słyszę - ech piekne panie -Rena to żadna gospodyni jest.
  W tym momencie przestałam być damą.Wtańcowalam z patelnią do jadalni  - patelnia z rybami poleciała w strone Kota, a ja poszłam w siną dal. nad jezioro.
 Kot gospodarza chyba z przejedzenia spuchl. Gospodarz za to przyszedl do mnie na molo  z nalewką... No chyba zniszczyłam  przyjęcie integracyjne  :)Wróciłam do domu wraz z gospodarzem w stanie wskazującym. I żeby nie było - nawet zupy rybnej dla mnie nie zostało. Wszystko zeżarli pomimo ,że taka zła gospodyni to gotowala.
Gospodarz miał tego psa i kota. Jakie charaktery zwierzątek sa rózne...
Pies był na łańcuchu przy budzie. Codziennie o pierwszej wychodził kot, kładł sie beszczelnie na centymetr
przed nosem psa, tzn. na centymetr długości łancucha. Pies szalał ,szczekał, chciał wyrwac łąńcuch a kot niewzruszenie leżał sobie w pozie lekko znudzonej. Leżał tak do kompletnego ochrypnięcia i nerwowego wykończenia psa.Co trwało mniej więcej godzinę. Codziennie mieliśmy teatrzyk w południe.
Gospodarz mówił,że jak letnicy wynoszą się  - teatrzyku nie ma . Czyli zwierzątka urządzały specjalnie dla nas przedtsawienie. Uwielbiałam tego kota gospodarza. On mnie chyba też troszke lubił. Tuż przed pierwszą przychodził do mnie ,patrzył mi się wymownie w oczy i szedł na scenę. Miał przecież we mnie wierną fankę.
No cóz - moj prywatny Kot  tak jak i ten gospodarza też łąził swoimi drogami. Tyle,że już nigdy więcej nie usłyszałam,że zła gospodyni jestem...
Do Kątów Rybackich nigdy nie dojechałam. Nie wiem  jak wygląda ta miejscowość :))

6 komentarzy:

  1. Ale historia! Nawet nie wiem od której strony zacząć komentowanie - tyle tu wątków:))))
    Po pierwsze, Świebodzin nie jest na trasie Śląsk-Kąty Rybackie, no chyba, że w myśl zasady, że wszystkie drogi prowadzą do Rzymu.
    Doskonale pasuje więc tu stwierdzenie, że "kot chadza własnymi drogami". Z opisu wygląda na prawdziwego psychicznego sadystę i wyzyskiwacza. Wrrrr.... Dobrze zrobiłaś z tą patelnią
    A swoje drogą to gospodarz był chyba duchowym braciszkiem Kota bo też wykazywał cechy wyzyskiwacza. Letników do kuchni zapędzać i córki na pokuszenie wystawiać? Wrrrrr....
    Katy Rybackie to urocza miejscowość - szkoda, że tam nie dojechałaś.
    Można to jednak nadrobić teraz, bez Kota.

    OdpowiedzUsuń
  2. W praktyce okazalo sie,ze Kot i gospodarz sie dobrze znaja. Coreczki - jedna w jedna naprawde piekne kobiety byly a Kot byl pies na baby...Gospodarz powiedzial ,ze mozemy z ogrodu korzystac ile wlezie byle o niego troche zadbac a ze ja lubie grzebac w ziemi ...corki przyjezdzaly do tatusia skads tam hi,hi ... no ok. Wlasciwie to chcialam napisac piesku i kotku ale jakos mi tak wyszlo...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podświadomość z Ciebie wylazła:))) Już zawsze każdy kot będzie się kojarzył z Kotem.
      Czy mówiłaś do niego "kotku"????
      ps kto wie czy urodziwe córki nie przyjeżdżały skądś tam w celu "
      wabienia" męskich letników?

      Usuń
  3. O rety, cudnie piszesz! Jak to dobrze,że na śniadanie przeczytałam Twój wpis! Śmieję się na głos, oba koty takie same, samolubne i troszkę wredne ale jak ma się do nich słabość to....
    Nie mogę się już doczekać następnych wspomnień! Bierz patelnie! ha, ha, ha..

    OdpowiedzUsuń
  4. Kochane - teraz a szczerze wtedy tez - sama sie smialam pomimo, ze targaly mna rozne uczucia..
    Lata spedzone u boku Kota obfitowaly w momenty hii,hi zabawne - Kota sie wspomina bez zolci,bez zalu - byl to facet ,ktory bardzo zawazyl na moim zyciu i w dodatku petal sie po nim do prawie konca swoich dni.

    OdpowiedzUsuń
  5. Czyli, że Kot miał w sobie to coś, co pociąga i pozwala trwać pomimo wszystko.

    OdpowiedzUsuń