Można na ten przykład zaprosić siostrę na obiad.
Siostra ma jakiś bliżej niezidentyfikowany dół. więc sobie pomyślałam ,że zrobię obiadek...
Zrobiłam.
Na pierwsze danie i ostatnie były lody waniliowe z owocami i śmietaną. Za kompocik posłużyło proseco brut z truskawką w środku.
Obiad był podany w ruskiej porcelanie - w zasadzie w barszczówkach albowiem jeszcze nie posiadam specjalnych naczyń do lodów .
Zdjęć nie porobiłyśmy . Obiad został skonsumowany zanim przyszło nam do głowy zrobić zdjęcie:))
Nie powiem - jedzonko w upalny dzień było baaardzo dobre i znakomicie wpływające na dobre nastawienie do życia.
Tak poza tym żyję. Pan doktor mnie ratuje medykamentami wpływającymi na kilogramy...
Talię mi już ktoś dawno ukradł i wszystkie ciuchy coraz bardziej się wstępują.
To jeszcze nie jest najgorsze - najgorsze ,że boję się gdziekolwiek wyjechać ... Na wymarzony urlop ,bo muszę sama..
A to już jest pół zabawy. Bo komuś obcemu tłumaczyć się ,że nie za wiele mogę jest trudno...
Ze już nie mogę zrobić 10 km pieszo, że niekoniecznie lubię rejwach i nocne życie w klubach...Ze chętnie pojechałabym na słoniu, wielbłądzie czy innym koniu ale nie wiem czy moje płuca to zniosą itd, itp... I w tym momencie najbardziej mi pasuje lodowy obiad z moją siostrą.....
Swoja drogą - niech mi tylko przejdą te duszności !!! A poniżej zastawa ,w której podany był obiad. Jak widać zjedzony i wypity do ostatniej kropelki :))
:-)))
OdpowiedzUsuńjakie cudowne piwonie!
OdpowiedzUsuńTe się przynajmniej ostały!!! ;-)))
UsuńNo wiesz - piwonie jednak mało zjadliwe są:))
UsuńOch - to jeszcze bukiet urodinowy. I ciągle się rozwijają nowe pączki. Udany prezent:))
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie obiady! Brawo WY:))
OdpowiedzUsuńMuszę powtórzyc.:)). ..
OdpowiedzUsuńJeżeli piwonie się ostały, to by znaczyło, że Urodziny były niedawno. W takim razie WSZYSTKIEGO NAJPIĘKNIEJSZEGO. Najbardziej urzekły mnie te "barszczówki", bo zawsze je kojarzyłam jako pękate naczynia z dwoma uszkami, a tu proszę smukła filiżaneczka w cudownym czerwonym kolorze i z pięknym kwiatowym motywem. Pozdrawiam i niech mniej dusi.
OdpowiedzUsuńIwonko - ja to nazwałam barszczówkami bo kiedyś sobie na pamiątke przywiozłam z Litwy. A to ruski produkt i wielkościa - jak to drzewiej bywało - to tylko czerwony barszczyk czysty:) Jeżdża za mną wszędzie...
UsuńDziękuję pięknie za życzenia...
Klik dobry:)
OdpowiedzUsuńJa także doceniam drobne przyjemności. Życie bowiem nie składa się z samych wiekopomnych wydarzeń. Takie zdarzają się rzadko. Celebrujmy więc, co się da...
Zdrowia życzę, Reniu, pozdrawiam serdecznie.
Dziękuję ślicznie. A gdzie się wybierasz w tym roku na wakacje?
OdpowiedzUsuńNigdzie nie wybieram się, Reniu, ponieważ nie mam z kim. Ceny dla singla są bardzo duże. Poza tym zrobiłam się wygodna, a podróżowanie samej wymaga dużo wysiłku. Choćby np. pójście do toalety ze wszystkimi bagażami, jeśli nie ma komu popilnować.
UsuńMam ten sam problem. A tak mi się chce gdzieś...
UsuńA mnie jak się chce. Tak się chce, że aż nogami przebieram.
UsuńA może się jakoś zgadamy??
UsuńA jak to się "zgaduje" na współny wylot z różnych miejsc na świecie?
Usuńmoże na maila po prostu. Podobno wszystko można jakoś rozwiązać.....
UsuńJakoś na pewno można. Mnie chodzi o wspólny wyjazd z tego samego miejsca, żeby koszty taksówek się rozłożyły na dwie osoby i żeby jedna drugiej pilnowała bagażu, gdy trzeba pić kupić, albo pójść do toalety. Raz, jak z brukowanego placu busików w Warszawie szłam szukać toalety z walizką na kółkach i bagażem podręcznym, to urwałam sobie rękę.
UsuńNo i co, to gdzie jedziemy i z jakiej firmy - z Holandii czy z Polski??? hę
UsuńReniu, toż mówię, że sama z walizką z domu się nie ruszam. To jak miałabym do Holandii dotrzeć, ha?
UsuńBusikiem z adresu na adres. Bardzo męczące ale do preżycia
UsuńO nie! Namęczyć się, żeby jakoś przeżyć, to można za darmo, hi, hi..., a nie za parę tysięcy.
UsuńPoza ruską porcelaną to jakbym o sobie czytała :D
OdpowiedzUsuń:-*
Wiem ,że ruska porcelana być może nie jest w Twoim guście ale kiedyś miałam hobby - z każdego kraju ,w którym byłam przywoziłam jakiś wyrób tamtejszy. Porcelanę albo gliniaki albo cós tam. Prawie nic mi nie zostało ale te filiżanki jakoś się uchowały.Zaczęłam od nowa..zbierać..tylko mniej jeżdżę...
OdpowiedzUsuńA ja jem polski obiad z holenderskiej porcelany i piję kawę z holenderskiego kubka. Doskonałe połączenie.
OdpowiedzUsuńCzy to porelana z Delf :))
OdpowiedzUsuń