Wczoraj do południa byłam prawie szczęśliwa. Nareszcie przecież mój pokoik nad którym ostatnio pracowałam zaczął wyglądać tak jak chciałam i sobie to wydumałam. Złote rączki polaków od wszystkiego dały radę nic nie spieprzyć a nawet całkiem dobrze się spisali. Zostało tylko położenie listwy zamiast progu.
Wydumałam sobie ,że skoro klejone listwy w innych miejscach notorycznie mi się odklejają to teraz sobie nabędę takie na śrubki. Przykręci się i już - będą do usranej śmierci. Się trzymać . Tak jak powinny..
Złota rączka przyciął nic nie uszkadzając, zaznaczył sobie gdzie ma nawiercać dziurki i przystąpił do pracy. Jedna dziurka poszła. Sprawnie.
Przyszłą koleżanka. Sprawdzić tok robót i mój nowy hobby kamer. Siedzimy sobie i klachamy a złota rączka wierci drugą dziurkę. Nagle krzyk ,przekleństwa - my patrzymy, a z podłogi wydobywa się fontanna, Żółta i ciepła fontanna. Tak gdzieś na pół metra wysoka.
Wpadłam w histerię. Nerwowe poszukiwanie numeru telefonu do spółdzielni. Wnerw totalny bo mnie się języki mieszały a pani już chciała weekend zacząć. Udawała,że mnie nie rozumie (sama bym się nie rozumiała) w końcu mnie po przełączała do rożnych takich techników itp. Była propozycja żebym zakręciła wodę a oni przyjdą w poniedziałek. Myślałam ,że mnie trafi - wiecie, rozumicie... Uparłam się ,że żadnej wody zakręcać nie będę bo ta woda nie leci z rur wodnych do picia tylko z jakiejś rurki kaloryferowej, , bo ciepła i żółta. Rdzawa wręcz... I co robi w ogóle jakaś rurka w progu ! I to do sypialni! I mają natychmiast przyjechać zanim zaleję sąsiadkę i jakieś inne nieszczęście się stanie z całym budynkiem. Na histeryzowałam się telefonicznie .W międzyczasie poszły wszystkie największe ręczniki w ruch. Ratowany był laminat w przedpokoju i w sypialni . Gorączkowa latanina trwała. Pobiegłam do sąsiadki na dole, żeby uprzedzić ,że zaraz będzie miała świeże malowanie. I tu doznałam nowego szoku. Bo tak ślicznie położonej podłogi to ja nie widziałam jeszcze jak ona ma. Co to za fachowcy jej robili!! Złapał mnie podwójny nerw. Nie ,ja mam też w porządku ale nie tak perfekcyjnie! Słoje jej się wszystkie układały jak trzeba no po prostu perfekt. Ja jestem z mojej zadowolona ,naprawdę ,nie mam zastrzeżeń ale u niej uhm..I groziło mi, że ,ja to wszystko przez coś czego nie rozumiałam zniszczę i nowe wydatki będę mieć - nie dość, ze u mnie to jeszcze u niej...
W międzyczasie fontanna się zmniejszyła, mój zabytkowy ręcznik z cycatką poszedł ....W oczekiwaniu na monterów ze spółdzielni pracowicie walczyliśmy z wodą. Ja w duchu płakałam bo woda podchodziła pod laminat i rysowała się perspektywa przede mną niezwykle kosztowna. A tak chciałam mieć ładnie.!
W pewnym momencie zauważyliśmy, że wody tak jakby mniej. Złota rączka wsadził wiertło w dziurkę ,zatkał ją i woda przestała się lać Proszę nie mieć skojarzeń ;)) Oddaliśmy się spokojnie czynności czekania na fachowców od rur wszelakich.
W końcu przyjechał najpierw jeden monter. Młody,niezwykle flegmatyczny człowiek. Obejrzał, podumał, poszedł do samochodu po narzędzia. Zaczął kuć . Musiałam wyjąć jeden na razie panel..Na całe szczęście mam jeszcze parę w zapasie... Całkiem flegmatycznie i spokojnie powolutku sobie kuł. Bynajmniej nie wysilał się za bardzo albowiem kujnął dwa razy i ukazała się rurka. Plastikowa, ładnie wybrzuszona, na cm pod powierzchnia podłogi. Dziurka się też pokazała. A jakże.
Teraz mam zrujnowaną podłogę w przedpokoju, mam nadzieję, tylko . Beton pod panelami schnie.
Zachciało mi się to mam.. Nie pojadę na urlop. Bo będę musiała się wydatkować.... ech...Na nowe panele. I złote rączki. I pilnować ich ,żeby mi nic nie wiercili w podłodze bo w tym papierowym domu nie wiadomo gdzie i od czego jaka rurka przebiega..
Ta byłą od kaloryfera w łazience !!!
Zdjęć na razie nie będzie. Może Dagmara coś narysuje?
Może.... :-)
OdpowiedzUsuńHmm... może gdybyście szybko wkręcili rzeczoną śrubkę, udałoby się wypływ natychmiast zatkać?
OdpowiedzUsuńTak czy inaczej, współczuję...
Omatko... to się nie dziwię potrzebie znieczulenia.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńSie nie dało..Tak zareagować. Niestety. Wczoraj jescze powalczyłam ,dziś mam wyrażnie podcięte skrydełka..
OdpowiedzUsuńKlik dobry:)
OdpowiedzUsuńA cóż to za idiotyczne budownictwo? Różne cuda się zdarzają, ale nawet reżyser Stanisław Bareja chyba nie wymyślił, żeby pod progiem rura była.
Pozdrawiam serdecznie.
Bo to - jak moja córka mówi - papierowy dom...:))
OdpowiedzUsuńMasz i tak szczęście w nieszczęściu! Złota rączka mogłaby natrafić na złotą żyłę w postaci gniazda gryzoni lub podziemnych szerszeni.
OdpowiedzUsuńDla poprawy humoru, Renatko, stary acz nadal uroczy dowcipas:
"W swoim ogródku działkowym pewien zapalony wędkarz, za pomocą przemyślnego urządzenia elektrycznego, wywabiał z gleby dżdżownice. Im wyższe napiecie, tym dorodniejsze "glizdy".
Jednakże, kiedy podkęcił urządzenia na maksa, to ziemia się osunęła, wyszli górnicy i jak mu nie przyp...!!!"
ściskam, całuję i zapraszam
Pozwolę sobie się nie zgodzić z twierdzeniem, że to idiotyczne, bo od dobrych dwudziestu już lat (jeśli nie dłużej) przy ogrzewaniu rozprowadzanym od rozdzielaczy(w kazdym mieszkaniu osobnego) praktykuje się rozprowadzanie rur w warstwie posadzki, bez przekuwania się przez ściany, gdzie zresztą najczęściej wchodziły one w kolizję z trasami przewodów elektrycznych. Od jakiegoś czasu też w podobny sposób się rozprowadza rury od centralnych odkurzaczy, a i z klimatyzacyjnymi się takimi spotykałem. Jeżeli mnie coś w tym dziwi, to tylko to, że jegomość mieniący się "złotą rączką" o tym nie wiedział i już to go dla mnie dyskredytuje, bo wygląda, że doświadczenie ma niewielkie.Insza rzecz, że skoro rurka była jedynie plastikową, bez aluminiowej tzw.przekładki (rura warstwowa)dozwalającej wykryć ją prostym wykrywaczem przewodów (który każdy tego rodzaju fachowiec powinien mieć i stosować), to znaczy że deweloper cokolwiek pokpił sprawę i poszedł najtańszym kosztem, przyszłych lokatorów na takie właśnie zdarzenia narażając...
OdpowiedzUsuńKłaniam nisko:)
Znajomość przedmiotu u Waszmości imponująca. Czasami są "złote rączki", które ze wszystkim sobie radzą, a czasami "tombakowe" tylko i wtedy efekty jak powyżej. Pozdrawiam Wachmistrzu.
UsuńTeraz to ja wiem takie rzeczy i złota rączka też już wie. Ja wiedziałam kogo zatrudniam. On jest mechanikiem samochodowym z zawodu. Prawdziwy holenderski fachowiec puścilby mnie z torbami. A tak mam wiele rzeczy zrobione w ramach hmm koleźeńskiej przysługi. Przy objęciu mieszkania dostałam plan pomieszczeń ale planu rurek nie. Mój budynek ma właśnie 20 lat. Aluminiowej rurki nie odkryłam. Jakby była to mechanik samochodowy jednak by tak łatwo się nie wbił. Tym bardziej ,że pierwsza dziurka poszła bez problemów. Ech -dużo by pisać.
UsuńW całej rozciągłości rozumiem Twój zachwyt nad podłogą sąsiadki.W grudniu 2014 sąsiadka nade mną mnie zalała. Ona w zeszłym roku Gwiazdkę obchodziła już w wyremontowanym mieszkaniu( wszystko nowiuteńkie: instalacja elektryczna, podłogi, drzwi i meble), a ja czekam zmiłowania ale nikomu się nie chce odnowić mi chociażby jednego pokoju. Twój dom papierowy , a mój betonowy, trzeba mieć i super wiertarkę i krzepę, żeby zrobić dziurę czy to w ścianie czy w podłodze. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńSpokojnie Iwonko. Nawet nie masz pojęcia jak ja się muszę gimnastykować ,żeby gwóźdź wbić w niektóre ściany. A obrazów mam sporo i przecież one nie muszą zawsze być w tym samym miejscu. Dziwię się sąsiad e, że zalewają cię nie po czuwa się ani trochę do pomocy przynajmniej w Twojej sytuacji...
OdpowiedzUsuńTa sąsiadka nie jest wcale w lepszej sytuacji finansowej ode mnie, bo rok temu przeszła na emeryturę. Poza tym dostałam 1300 zł odszkodowania, bo mieszkanie jest ubezpieczone jak wszystkie we wspólnocie mieszkaniowej. Winę za niewyremontowanie ponosi mój syn, bo sam nie chce tego zrobić, a fachowców(dobrych czy gorszych, nigdy nie miałam do nich szczęścia) nie pozwala wziąć.Teraz reklamują jakieś takie super taśmy i haczyki,co to obraz nawet utrzymają, a przy likwidacji nie pozostawiają śladów na ścianach. Tylko, że ja nie mam przekonania do takich "wynalazków" i dlatego nie zapamiętałam ich nazwy. Ukłony.
UsuńTy to masz ciekawe życie... Wciąż jakieś techniczne przygody. Ale żeby gejzer w mieszkaniu mieć to już mistrzostwo świata.
OdpowiedzUsuńBet - za każdym razem jak cokolwiek robię to coś się musi wydarzyc.No przecież nie może byc nudno:))
OdpowiedzUsuń