Było ładnie,w miarę słonecznie. Postanowiłam pojeżdzić troszkę po okolicy.. Wyruszyłam spod kościoła katolickiego:
Pojechałam w stornę granicy niemieckiej. Minęlam meczet . Przez chwilkę poczułam sie jak w Turcji. Pojechałam dalej w stronę mojej wioski Hekenbosch. Dojechałam do granicy. Wjechałam już w słynny tutaj Nationale Park De Meinweg. Dojechałam do włoskiej lodziarni. Tam mały przystanek -,koniecznie musiałam wprowadzić do organizmu coś mokrego i zimnego. A włoskie lody to jest to!! Na przestrzeni 10 km zrobiłam skok mentalno religijny. Katolicyzm, Islam, by znów wrócić do jakże dobrze mi znanej Europy..
Widać było mi mało atrakcji. Zerknęłam przez szybę a tam padok. I dziki zachód.
Schłodzona, odpocznięta udałam się dalej w kierunku lasu . Było mi przecież mało atrakcji kulturowych. Postanowiłam odwiedzić Indie.
Na dzień dobry w Instytucie Mahariszi przywitały mnie słonie:
|
słoń na bramie |
. Na teren ośrodką nie mogłam wejść jak kiedyś. Teraz stoi security i nie wpuszcza. Sa ponoć dni otwarte ale mi za bardzo nie zależy ,żeby słuchać umm,ummm i tam ichnią filozofie. Więc złoty pałacyk guru cyknęląm zza drzew., pawilonik szkoleniowy czy tam coś udało mi się zrobić bez płota. Syta wrażen udałam się do parku chyba niegdyś na wzór i modłe francuską.. Posiedziałam w światyni dumania i udałam się w drogę powrotną mijając po drodze znowu świetych katolickich. Dojechałam do granicy. Żdziebko zgłodniałam . Na granicy po lewej restauracja z bałkańską kuchnią, po drugiej chińczyk. Obie dobre..Znaczy jedzonko dobre.
Przy tym upale jednak zadowoliłam się drugą porcja lodów .
|
pawilon dumania |
Ruszyłam w drogę powrotnaą. Zobaczywszy meczet poczułam się jak w domu..
|
złoty pałacyk guru Maharischi |
|
świątynia dumania |
|
święci ,którzy założyli klasztor gdzie teraz jest sekta Maharischi |
|
granica |
|
już po stronie niemieckiej po bałkańsku |
|
i po chińsku |
|
lodziarnia "Ti Amo" |
|
rodeo |
|
już prawie w domu - turecki meczet |
Multi-kulti wzorcowe. Brawo. Lodów włoskich zazdroszczę najbardziej. Uwielbiam.
OdpowiedzUsuńWiesz - sladów typowej starej Holandii to raczej trzeba się naszukać
OdpowiedzUsuńJesteś blisko granicy i jest to pewna przyczyna pomieszania kultur. Może "starej Holandii" trzeba szukać bardziej w jej centrum? A włoskie lody są wszędobylskie. Tylko w PL jakoś kiepsko się zasiedlają.
UsuńA jak miało się zasiedlić to napowietrzone z maszyny zakręcone i miękkie paskudztwo, ha? Gdyby wszyscy uwielbiali, to by się pewnie zasiedliły te lody. ;) :) Na mój gust już lepsze są lody amerykańskie. Podobne do włoskich, tylko zakręcone w bardziej świdrowaty świderek i bardziej zmrożone, a nie "lejące" się jak jakiś sorbet w wafelku.
UsuńTAk jest praktycznie w całej Holandii. Budownictwo,zabytki itp są lecz pomieszanie kultur występuje wszędzie. Musze powiedzieć ,że mi się to podoba.
OdpowiedzUsuńWiem, że tak jest fajnie, ale mnie brakuje takich starych kątów ze specyficznym klimatem, pewnym zacofaniem, spokojem jakby czas stanął...
OdpowiedzUsuńTakie też są. Tylko to jest inny klimat i inny czas.Taki holenderski czas i klimat. W jakimś innym poście postaram się to pokazać. Tu chodziło mi raczej o pokazanie, że w promieniu niewielu Kilometrów mogą obok siebie funkcjonować różne boźnice...
OdpowiedzUsuńTakie też są. Tylko to jest inny klimat i inny czas.Taki holenderski czas i klimat. W jakimś innym poście postaram się to pokazać. Tu chodziło mi raczej o pokazanie, że w promieniu niewielu Kilometrów mogą obok siebie funkcjonować różne boźnice...
OdpowiedzUsuńKlik dobry:)
OdpowiedzUsuńCiekawy sposób na pokazanie funkcjonowania różnych kultur i religii na jednym niewielkim skrawku Ziemi.
Pozdrawiam serdecznie.
Moim zdaniem się da. Nad tym jednak muszą pracować całe pokolenia zainteresowanych. Co jak widać, słychać i czuć jest marzeniem utopijnym z lekka.
OdpowiedzUsuńLody włoskie wyparły ze szczętem niewielkie, prywatne lodziarnie z czasów mojego dzieciństwa. Smaków niektórych z nich z uporem szukam do dzisiaj... raczej bezskutecznie...
OdpowiedzUsuńTak...smaków z dzieciństwa nie odzyska się raczej nigdy. Rzeczona lodziarnia jest w rękach polskiej rodziny,która we Włoszech robiła kurs specjalny dla lodziarzy. I w której ja również pracowałam swego czasu. Być może dlatego lubię tam do dziś zachodzić. Lody i kawę mają moim zdaniem przednie....
OdpowiedzUsuńPrzedwojenny Śląsk jak z wiem z opowieści mych dziadków (oboje ur. 1888) też był takim miejscem. Już wtedy byli tam przybysze z wschodniej Polski (głód ich przygnał do kopalń i hut). Od wieków mieszkali tu Niemcy, a Żydom żyło się tu spokojnie i bezpiecznie. Przywiało nawet do nas, z tych samych przyczyn, Greków i Ormian.
OdpowiedzUsuńSielanka skończyła się z aktywnością ruchów nacjonalistycznych tak niemieckich jak i polskich!
Pojawiło się pojęcie odwiecznie polskich ziem. Tyle, że polska odwieczność skończyła się za panowania Kazimierza Wielkiego, który Śląsk korzystnie przehandlował. Niemiecka odwieczność, z punktu widzenia historii, też nie trwała aż tak długo, bo od panowania Fryderyka Wielkiego po upadek hitleryzmu.
Stąd Ślązacy mają bardzo silne poczucie tożsamości regionalnej i od zawsze byli w Europie (Ślązacy zostali ochrzczeni o ponad sto lat wcześniej od raczkującego państwa polskiego!)
A smaki mego dzieciństwa to kręcone, naturalne lody, rogale z orzeszków ziemnych w karmelu oraz placki ziemniaczane prosto z blachy starego, węglowego pieca.
ściskam i niezmiennie zapraszam