Moi dziadkowie mieszkali w familoku. Na Pekinie w Sosnowcu. Mieszkanie było na pierwszym piętrze. Składało się z wielkiej kuchni, i jednego pokoju.Były wygódki na podwórku, i jakieś komórki ,troszkę ogródka, Był też strych. Na który prowadziły jakieś dziwne schody z czyms takim jak półpięterko...
Moi dziadkowie w tym mieszkaniu przeżyli całe swoje małżenskie życie, wychowali dwie córki. W końcu dziadek przeszedł na emeryturę i ....kupił działeczkę nieopodal, wybudował dom. Zdążyl ten dom postawić w stanie surowym i zmarł....Kurcze - teraz sobie uświadomiłam ,że ja się w tym familoku urodziłam!! Mama na połog przyjechala do swojej mamy i ja się urodziłam jasna cholerka w domu i to w familoku. O matko i córko ...No ale się tylko urodziłam - potem mieszkałam z rodzicami w rożnych mieszkaniach gdzie już były łazienki..
Do dziadków się jednak jeżdziło (muszę z ręką na sercu przyznać ,że jako dziecko nie za bardzo chętnie tam jeżdziłam - ale cóż - dzieci i ryby głosu nie mają jak powiadał mój ojciec).
To była jakaś uroczystość rodzinna nie pomnę jaka. Dziadek na całe szczęście( bo bałam się go okrutnie,chociaż nigdy mi nic złego nie zrobił) był zajęty swoimi zięciami a panie robiły podpiwek.
Wie ktoś co to jest? Nigdy tego nie piłam ,wiem jedynie ,że to był napitek przeznaczony dla pań koloru no....moczowego raczej.
Dzieciaki biegały samopas , pilnowana była raczej najmłodsza kuzynka bo to cyt. diabeł wcielony...ja jako najstarsza z bajtlami sie nie będe zadawać trzymałam się spódnicy mamy....
Poczułam gorącą potrzebe pójścia do toalety . szarpie mame,że ja muszę. Mama mówi - to idz do sieni tam jest wiadro. No to poszłam..
Wiadro być może w sieni stało ale dla mnie zbyt na widoku więc poszłam na półpiętro i tam znalazłam wiadro przykryte elegancko biała serwetą.. Wysiusiałam się. Zrobiłam elegancką kupkę. Przykryłam wiadro serwetką z powrotem .Zakomunikowałam mamie,że wiadro jest pełne i już następny się nie zalatwi ale jakoś mama na to nie zwróciła uwagi. Za jakis czas ciocia zwana w rodzinie śmieszką zakrzyknęlą - o ,podpiwek na pewno już dojrzał,czas na rozlanie do butelek. I wyszła. Wróciła zataczając się ze śmiechu.
Gdybym tej kupki nie zrobiła to pewnie dojrzały już podpiwek wylądowałby w butelkach. A tak sprawa się rypła i trzeba bylo robić podpiwek od nowa odkażając przy tym wszystko. Uciechy zrobiłam rodzinie na długie lata....
Pamiętam! I teraz już wiem, kto to zrobił a było na małą Dasię (z obwarzanakami nad uszami)....czułam się niewinna, ale, że się wszyscy śmiali to przeszło bokiem :) A było na mnie, bo ja zawsze grzeczna byłam :) i sprzątałam po sobie :)
OdpowiedzUsuńNo przecież ja też posprzątałam!Przykryłam moje przestępstwo białą serwetką!
OdpowiedzUsuńA tak nawiasem mówiąc to Ty jeszcze wtedy z nocnika korzystałaś:))
UsuńElegancja jak się patrzy😀 Biała serweta jest zawsze na miejscu
OdpowiedzUsuńNo własnie, podobno zawsze hi,hi byłam elegancka
OdpowiedzUsuńWitaj Renatko, dziękuję za odwiedziny na blogu. PODPIWEK(cyt. za "Leksykonem sztuki kulinarnej"): 1. staropolska nazwa słabego, w gorszym gatunku piwa domowego, pochodzącego z wtórnego wyciągu słodowego. 2.Przygotowany fabrycznie półprodukt do przygotowania piwa w domu. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńIwonko - sama byłam na wikipedii i sobie poczytałam . Podpiwek był pity u dziadków ,robiony -nie wiem czy z gotowych półproduktów czy w/g znalezionych przeze mnie przepisów na ten napitek - byłam za mała ,żeby takie rzeczy zapamiętać. I szczerze mówiąc żadne przepisy na nic mnie wtedy nie interesowały.Pamięć z dzieciństwa raczej wybiórca jest. Zapamiętuje się klimat i emocje przecież...Dziękuje ,że wpadłaś..
OdpowiedzUsuńTo już wtedy niezły z Ciebie był gagatek!!!!!Szkoda, że jednak zostawiłas widoczny znak, bo może jakas nowa wersja tego napitku by powstała????? Wiem. Obrzydliwa jestem..
OdpowiedzUsuńHe he... no na pewno nowy gatunek podpiwku by powstał..jednak czystosc tego napoju została w pore uratowana,Wyobraż sobie ,że Kneż potrafi to obić jeszcze dziś..Hmm,mam nadzieje,że łazienka jest dostępna hi,hi
OdpowiedzUsuńRena, jeżeli tylko pozwolisz Piotrowi powielić twój tekst na Kneziowisku, to on już sobie poradzi... a jak nie on, to Dreptak albo ja...
OdpowiedzUsuńJa nigdy tego nie robię! Albo autor, albo ktoś inny w uzgodnieniu. Owszem, pomagam gdy są problemy, ale nigdy zamiast. :)
Usuńczasami cytuję, ale tu trzeba by cały tekst cytować - to za dużo. Za dużo w znaczeniu, że nie czuję się w żaden sposób uprawniony, żeby cały tekst kopiować.
Pozwalam
OdpowiedzUsuńKlik dobry:)
OdpowiedzUsuńWytworne damy tak mają. Nawet kupa musi być serwetą nakryta. :)))
Pozdrawiam serdecznie.
Niom a jak...
OdpowiedzUsuń