Moja lista blogów

środa, marca 30, 2016

Już w domu

      Cichutko na razie siedzę i nie ujawniam się ,że przyjechałam. Muszę przetrawić jakoś moją wyprawę.
Polska to osobny rozdział.Było i miło (no ,takie fajne momenty) i stresowo i na całe szczęście miałam mało do czynienia z publikatorami  - więc niejako miałam mało do czynienia z rozmowami na różne tematy. Nic mnie nie szczypało ani nie gryzło  - mieszkałam w hotelu  i miałam wszelkie luksusy do dyspozycji. No - zerwałam wszelkie związki z Polska -takie osobiste. Już nie mam do kogo ani do czego jechać. Teraz mogę Polskę odwiedzać wyłącznie turystycznie.
  Pan z tego drugiego brzegu - no cóz - rude włosy okazały się siwe ale reszta bez zmian. Zupełnie jak u mnie -rude włosy są siwe  - reszta podobno bez zmian. hi,hi...
  Całkiem sympatyczne cztery dni.
Co ładne szybko się kończy i czas był wyjechać do córki.
 Pisałam już ,że nie lubie Berlina.
   Moje stosunki z córką bywaja rózne i zawsze się boje - jak tym razem się skończy...
Było miło. Nadspodziewanie miło, pomimo ,że stłukłam jakąś doniczkę. Może dlatego,że córa miała plan troszkę poddojenia mamy ale zwykle nawet jak ma jakiś taki plan raczej nie było ograniczeń w sferze trudnych relacji. Tym razem jednak tfu,tfu odpukać - było cudnie.
  Berlin jak zwykle rozkopany.Różne na sygnałach jak zwykle jeżdżą i trąbią. 
Dalej nie lubię Berlina - no może dzielnice ,gdzie córka mieszka tak troszkę bo ją ładnie odremontowali, tam mieszkaja artyści i tę atmosfere sie czuje..
Ale oczywiście - rozkopy itp.
O fluchtelingach nic nie  wiem - nie widziałam tłumów ale też ich nie szukałam.
  Miałam emocjonujący powrót do domu. 
No bo tak -zwykle sobie samolocikiem do EIndhoven. A tu nie ma.Okazało się  ,że teraz latają tylko do Rotterdamu - czasowo wychodzi tyle samo co pociagiem.Tylko te przesiadki - waliza,laptop,torebka i nowy  nabytek - tablet plus moje POHP czyli pełen stres.Najgorzej było w Venlo - miałam 4 minuty żeby przemieścić się z całym dobytkiem na następny peron. Się udało!! I oto jestem w domu. I snuje nowe plany....W związku z tym mam taka lekką sraczkę myślową.... 
  Nie wiem dlaczego od połowy tekstu zaczęło  mi pisać tłustym drukiem. Się mi podoba ten tłusty druk więc zostawię go na stałe...

8 komentarzy:

  1. To musi być jednak dziwne uczucie, takie definitywne kończenie czegoś.
    Jest?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo ja wiem - to chyba się okaże z czasem - na razie jestem tak jakby lekko oszołomiona

      Usuń
  2. Klik dobry:)
    Jak to nie masz do kogo ani do czego jechać? A koleżanka blogowa, to co? :)
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Miło mieć tę świadomość, że się ma koleżanki blogowe.:))
    Moi młodzi od siostry kupuja chatę łemkowskaą... Ma to być jakiś kulturalny ośrodek w przyszłości... hmm - punkt zaczepienia jest...

    OdpowiedzUsuń
  4. Tę, co na zdjęciu była u Mamy Żuka? Fajna :)

    OdpowiedzUsuń
  5. No fajna,fajna .Ma na razie jedną wadę - nie ma zasięgu...:))
    Ja nie wiem za ile itp ,nie znam szczegółów ale na Twoim miejscu (biorąc pod uwagę Twoje marzenia )poszukałabym czegoś podobnego....gdzies w jakiejs wsi gdie psy dupami szczekają..Podobno na wschodniej ścianie jest tego pełno...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też o tym kiedyś myślałam. Ale u mnie, żeby nie skończyło się zbiorową mogiłą w ogródku, MUSI być zasięg. Choćby limitowany, choćby dostępny przez godzinę dziennie, ale MUSI być.
      Jakub...

      Usuń
    2. W TEJ chacie jeszcze nie ma..ale w innych być może.. przynajmniej w pobliżu najbliższego kościoła albo cerkiewki - weż to pod uwagę...

      Usuń