Byłam dzisiaj z wizytą u koleżanki. Nie dośc ,że koleżanka ta zamiast malutkiej przekąski zrobiła jedzenia dla pułku wygłodniałych żołnierzy ( ja bylam jedna, średnio głodna) to jeszcze mnie uraczyła gościńcem.
Gościniec był pokażny i mieścił się w dwóch siatkach i jeszcze luzem niosłam tort śmietankowy z wisienkami. Jestem - jak na moje zapotrzebowanie ,tym gościncem zaopatrzona na jakiś miesiąc z hakiem ale wracajmy do tortu.
Mam jak większość dwie ręce .Niosłam tort,dwie siatki i torebkę tudzież pęk kluczy ,które mają zwyczaj wypadać z kółka. Zwalczyłam drzwi wejściowe. Nacisnęłam przycisk samootwierający następne drzwi. Przy windzie - gdzie tam jakiś guziczek do windy nacisnąć wydawało się żadnym problemem - wypsnęło mi się pół tego tortu co go niosłam - w windzie już wypierniczyła się reszta .
Śmietana malowniczo się rozmazała w całej windzie,kapki do mojego mieszkania tam i ówdzie .Do domu weszłam już pustym kartonikiem. W tzw . międzyczasie winda pojechała na 4 piętro.Wsiedli do nie panowie dwaj z jakimś ciastem w ręku. Pośliżneli się na śmietanie. Zanim z papierowym ręcznikiem i mopem dobiegłam do windy ,śmietana w niej już byla wymieszana z jabłecznikiem...
Panowie zarykiwali się ze śmiechu ,że w tak słodkiej windzie to jeszcze nie jechali.
I sobie poszli. Ja za to miałam wieczorne radosne zajęcie.Umyłam windę. Wypucowałam guziczki w niej. Wymyłam drzwi na zewnątrz i prog na dole tudzież kawałek kafelków .Starannie ominęłam siki psa,ktory ma obyczaj podlewać jeden róg i właściciel jego nigdy tego nie sprząta.
Nie to co ja.
A teraz sobie siedzę przy gorzkiej herbatce z silnym postanowieniem , nigdy więcej nie mieć do czynienia z tortem śmietankowym z wisienkami ...
Z tej historii wniosek prosty: nie wsiadać do windy zciastem w ręku. Dwa przypadki jednego dnia tego dowodzą.
OdpowiedzUsuńNo i widzisz - właściwie się zastanwaim, czy nie lepiej było iść po schodach..Gimnastyka by była ,cholesterol bym zwaliła a jakby mi się tort wypsnął,pewnie bym wyręczyła poniedziałkowych sprzątaczy...
OdpowiedzUsuńKlik dobry:)
OdpowiedzUsuńSłodkie śmietanki to mniammm :))) Ale problem zasikanych przez psy wind jest wszędzie. W jakiejś spółdzielni wywieszono zakaz wprowadzania psów do wind, to telewizja zrobiła aferę z tego. Przyłączyli się także miłośnicy zwierząt i wyszło nsa to, że człowiek najmniej się liczy na tym świecie. Psu i kotu wolno wszystko.
Słyszałam, że w Niemczech nie wolno np. wyrzucić ze swojego ogródka cudzego kota. No.... przepraszam... a z jakiej to racji ma niszczyć moje zasiewy? Tak też z windą!
Pozdrawiam serdecznie.
Jeśli chodzi o cudze koty w ogródku to i tak jest sprawa przegrana - koty mają bardzo dziwne obyczaje i łażą pocudzych ogródkach gdy właściciel śpi..
UsuńTaki jamnik np. jak zejdzie z 4 piętra to ma kręgosłup załatwiony więc winda jak najbardziej ... ale jak coś zapaskudzi to właściciel POWINIEN posprzątać. I nie ma zmiłuj się. Dlatego ominęłam te siki bo właścicielka tego psa nigdy tego nie robi i zawsze za póżno wyprowadza swojego psa. ALe to taki asocjalny typ.Ta właścicielka psa .Psa nie winie...
Ja też nie winię zwierząt, ale nie znoszę ich odchodów w windach, na klatkach schodowych i na mojej wycieraczce pod drzwiami, na której regularnie załatwiał się kot mojej sąsiadki. Gdy jej zwracałam uwagę, to zawsze mówiła: toż to stworzenie Boże. Ciekawe, co by powiedziała na moją kupę na jej wycieraczce? Toż ja także stworzenie Boże. :))) Ktoś mi pradził, aby skrapiać wycieraczkę octem, bo koty omijają zapach octu szerokim łukiem. Tak też czyniłam, ale zostałam nazwana wrogiem kota, bo biedne stworzenie w ogóle przestało wychodzić na klatkę schodową.
UsuńPrzenieś swoją wycieraczkę pod jej drzwi. Ciekawe jak zareaguje kot i sąsiadka.Przez jakiś czas np. tydzień nie miej wcale wycieraczki.Tak na wszelki wypadek:))A jak nie możesz bez wycieraczki to sobie połóż na sposób holenderski przed drzwiami ale od środka tzn. w przedpokoju..A jak ci kot narobi jednak to zmuś sąsiadke do działalności czyszczącej:)) jak ja bym taką wojnę podjazdową chętnie dla rozrywki poprowadziła..jak się ma zwierze to trzeba o nie dbać..
UsuńOoo, tak mi przykro!
OdpowiedzUsuńA masz pojęcie jak mnie!!
OdpowiedzUsuńNie bądź taka zawzięta, zrezygnuj z wisienek, ale z tortu śmietankowego? Nigdy!
OdpowiedzUsuńA wiesz jak to idzie w biodra?
OdpowiedzUsuńNareszcie dałaś głos. Hura!
Koty to wiadomo - skaranie boskie! Ale żeby pies w windzie sikał? To już właściciel plaga!!!
OdpowiedzUsuńTortu szkoda - nie mogłaś bardziej przewidująco jakoś go nieść? :)
Nie jesteś jedyną, której przydarzyło się tort upuścić. Po weselu mojej siostry został tort i niesiono go do Trabanta, którym gości i naczynia obwoził mój ojciec. Pan młody ten tort na ziemię spuścił otwierając drzwi auta. On słodyczy nie lubił, ale ja i owszem. Do dziś mi tego tortu szkoda.
OdpowiedzUsuń