Moja lista blogów

czwartek, stycznia 21, 2016

Wspominki

         Bet znakomicie potrafi uruchomić u mnie falę wspomnień. Tym razem  uruchomiła wspomnienia "meblościankowe".
    Byłam dumnym posiadaczem 3 sztuk meblościanek  - nie - nie jednocześnie! Po kolei.
Jak wiadomo  - młodość spędziłam  w PRL, w czasach niezmiernie siermiężnych. Byłam szczęśliwą posiadaczką mieszkania (co w tamtych czasach znowuż nie było takie oczywiste dla wszystkich) ale musiałam się dorabiać od przysłowiowej łyżki. Najpierw zamiast łyżek było dziecko więc jakby dorabianie się przychodziło z niejakim trudem.
  W moim mieszkaniu pożądne meble były w kuchni bo tę otrzymałam od rodziców niejako w wianie (no i mieszkanie).Żeby jednak nie było za pięknie, musiałam pracować i żeby móc zarobić godne pieniądze  i nabyć cokolwiek z potrzebnych rzeczy to sobie dorabiałam w lodziarni .Po południu.
 Właśnie dzień przed zdarzeniem odebrałam dwie wypłaty, które leżały sobie w szufladce w mojej - jak na owe czasy niezwykle modernej kuchni. Pod szufladką stało żelazko ,którym prasowałam bluzkę przed wyjściem do pracy. Zwykle wychodząc z domu wyłączałam korek ( lodówki jeszcze nie miałam wtedy). W ten dzień jednak nie zrobiłam tego bo już było póżno itd.Żelazka też nie wyłączyłam .Wracam ci ja do domu a pod moim mieszkaniem zgromadzenie. Sąsiadki informują mnie ,że chyba u mnie się pali.
  No więc ja szybko szukam klucza ,kiedy syn sąsiadki postanowił wejść do mojego mieszkania razem z drzwiami.
    Słyszę rozpaczliwy głos sąsiadki - Jorguś nie wchodż tam.!!
Jorguś wszedł ,ja za nim  i oczom moim ukazał się obraz nędzy i rozpaczy. Drzwi od kuchni i wszystkich pokoi były szczęśliwie pozamykane, więc jak kuchnia się doszczętnie spaliła to ogień sam zdechł.Za to pozbyłam się całego mojego dorobku kuchennego wraz z wianem i obydwoma wypłatami.Już nie wspomnę o żelazku - przyczynie całego zamieszania.
Jedyne wtedy moje w miarę pożądne meble poszły z dymem. Ostał mi się jeno stół kuchenny ,taboretka, i parę właśnie łyżek. Tak poza tym wszystko co było w szufladkach ,sztućce wszelakie leżały sobie poskręcane  w spiralki .
    Dorabianie niejako zaczęło się od nowa.
Muszę powiedzieć ,że meble ,które kupili mi rodzice jakoś szczęścia nie miały. Następnym meblem była młodzieżowa meblościanka dla Ani. Było biureczko,dwa rozkładane spania,szafa i szafeczki. Dla  dziewczynki wchodzącej w wiek nastolatkowy wymarzone mebelki zdawałoby się.
Pewnego dnia - spiesząc się jak zwykle do pracy słyszę pytanie - czy mogę sobie zrobić chińskie mebelki? - a rób sobie dziecko - powiedziałam bezmyślnie już prawie za drzwiami.
Wracam z pracy i moim oczom ukazuje się widok straszny. Pół chłopstwa z Ani klasy działa z piłkami ręcznymi do drewna i kroi..Jak przyszłam ,została już pokrojona szafa i szafki stały na podłodze. Było cholernie po chińsku. Ja - nerwowa jestem dośc i raczej pyskata a jak się wścieknę to nie daj bog..- wtedy zaniemówiłam  na całe dwa tygodnie. No bo co ja właściwie miałam powiedzieć?.Przecież wyraziłam zgodę!!!Potem było kombinowanie, żeby Tato jednak nie wpadł na ślad pokrojonych mebli. Na całe szczęście rzadko kiedy mi składał wizyty. Jak przeprowadziłam się do nowego mieszkania kupiłam nową młodzieżową meblościanke. Ta była granatowa nie zielona i ojcu powiedziałam, że tamta była za duża na ten pokój i się zamieniłam. Jak mieszkanie.
    No bo co ja miałam zrobić.
Ostatnia meblościanka, którą miałam właściwie do samego mojego końca w Polsce był to najnowszy krzyk mody wtedy juz kartkowej Polsce.
 Bardzo mnie denerwowało,że stanęla mi w pokoju ściana na ścianie z wystająca, pakowną co prawda szafą.Na cale szczęście  ona nie była monolit nierozerwalny - każdy segment był osobno. Więc postanowiłam szafę wyrzucić do wnęki do przedpokoju, a poszczególne segmenty rozstrzelić. Między nimi były kwiatki i inne potrzebności. Szklaną witrynkę postanowiłam pozbawić szklanych drzwiczek i umieścić tam tv. Co sobie wydumałam to zrobiłam. Szklane drzwi postanowiłam umieścić  na najwyższej półce w szafie. Stanęłam na pufie na kółkach. Jedno  kółko się wylamało i puf ujechał. Ja wraz z ciężkim szkłem poleciałam na pysk i na ziemię. Szkło się tylko troszkę w jednym miejscu ułamało rozrywając mi goleń . Do dzisiaj mam  bliznę ,która dodaje niezwykłego uroku moim  pięknym nogom. (A co mam śliczne nogi - jak sarenka:))) I to by było na tyle w temacie meblościanek...
 

12 komentarzy:

  1. OK. Przekonałaś mnie. Pecha znam wyłącznie z książek.
    Jakoś dziwnie się czuję po tym stwierdzeniu...
    :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Ha - wiesz - no to powiedzmy sobie,że każdy ma swojego pecha.I nie należy chyba mówić ,że mój jest lepszy a jej,czy jego pech to żaden pech.Pechy są tej samej jakości dla "biorcy" oczywiście i trzeba brać za łeb i wykopać za drzwi...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Święte słowa... Ostatecznie bym zamieniła podwójny autyzm na spalone meble i wypłatę...
      :-*

      Usuń
  3. Już wspomniałam u Bet o innej Twojej meblosciance, którą przerobilismy z Rysiem na bardzo orginalne siedzisko z półka-dachem... :-). A pamietasz jak wymalowałem łąkę w twojej spalonej kuchni? Kompozycja była zasugerowana plamami po spaleniznach....

    OdpowiedzUsuń
  4. No - wiesz - siedzisko zrobione z regału to nie meblościanka. A kuchnia ,która powstała po spaleniu to była najpiękniejsza kuchnia w okolicy...Kocham tę kuchnię do dziś chociaż już jej nie ma...

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie chciałbym "mieć u Ciebie przerąbane", ale przypomniał mi się taki dość głupi żydowski dowcip:

    Izaak mówi do Salci:
    - Salcie, masz nogi jak sarenka.
    Na to Salcia przeciąga się zalotnie i pyta:
    - względem tego, że zgrabne?
    Izaak:
    - nie ... względem tego, że owłosione.

    Dla mnie dowcip jest głupi, bo ja nie mam nic przeciw owłosieniu ... jestem nawet za.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Klik dobry:)
    Oj, Reniu... Reniu... Przydałoby się kazanie o BHP itd, itp... Ale nie będzie, bo wspomnienia takie są fajne po prostu. Szczególnie po latach, prawda?

    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  7. Czuję się winna, że obudziłam te traumatyczne wspomnienia... Bo to chyba trauma była?
    Nigdy nie wierzyłam ostrzeżeniom, że żelazko może spowodować pożar. Na wszelki wypadek pilnowałam wyłączania żelazka ale bez przekonania. Niedowiarek jak nie zobaczy to nie uwierzy. Nigdy czegoś takiego nie spotkałam w swoim otoczeniu. teraz już uwierzyłam. Lepiej późno niż wcale, prawda?

    OdpowiedzUsuń
  8. A ja mam żelazko z sensorem, które wyłącza się samo, jeśli nikt go nie dotyka przez 5 minut.
    GENIALNE

    OdpowiedzUsuń
  9. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  10. Bet - jak nie przeżyjesz na własnej skórze to nie uwierzysz.
    Andrzeju - nie ważne czy owłosione czy nie - najważniejsze,że ładne(np chude albo bardziej niż szczupłe:)))
    Żelazka z sensorem w latach póżno 70-tych były raczej w Polsce nieznane
    DO wszystkich komentujących - to są wspomnienia . W tej chwili to nie jest żadna trauma - w tej chwili to jest moja młododość durna i chmurna

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja również umeblowanie mieszkania i wiano zawdzięczałam rodzicom. W odróżnieniu od Twoich, składali mi wizyty dość często, nie mówiąc o tym, że posiadali klucze do mieszkania. Urządzić mieszkanie wg własnego widzimisię mogłam dopiero po śmierci mamy. Zrobiłam to ale wcale tak do końca nie byłam zadowolona.

    OdpowiedzUsuń