Wczoraj pod moim balkonem przeszedł biały koń z facetem na grzbiecie w czerwonej pelerynie i jakimś złotym rapierem w ręku...Koń był rasy holenderskiej..
Za koniem leciały świetliki wielkości strusich jaj. Po bliższym przyjrzeniu się temu zjawisku dojrzałam,że to lampiony. Przeszło kilka czarownic...Potem oczywiście orkiestra dęta....
Najbardziej magiczne było przejście konia. Był już zmrok,mgla i takie człap,człap...
Dopiero po przejsciu orkiestry dętej zrobiłam sobie pierwszego drinka
St Claas przybywa jedenastego. Wczoraj był szósty to co to do diabła wczoraj było???
Czy ten "drinek" na pewno był po?
OdpowiedzUsuńCiekawie się zaczyna... ;)
OdpowiedzUsuńDrinek był na pewno po..Holenderskie zabawy dla dzieci zawsze mnie zadziwiają. Ale bialy kon pod moim balkonem w środku miasta to bardzo przepraszam -to musiałam sie wzmocnić..:))
OdpowiedzUsuńJa się nie dziwię...
UsuńPodziwiam Holendrów za ich wyobraźnie i inwencję.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Też.Moja niegdyś niemiecka szefowa powiedziała,że jesli się spotka 5 Holendrów,złoża sie po 5 guldenów i będą się świetnie bawić, I to jest prawda z mojej naturalnie perspektywy
OdpowiedzUsuńKlik dobry:)
OdpowiedzUsuńTo marzenie chyba każdej dziewczynki, by pod swoim balkonem ujrzeć księcia na białym koniu. :)
Pozdrawiam serdecznie.
No tak.... to była zabawa dla dzieci, a ja przecież kiedys widziałąm konia zaparkowanego przy poczcie....I to był "normalny" osiodłany koń.
OdpowiedzUsuńTej znakomitej umiejętności bawienia się i nie WYŚMIEWANIA, choć ośmieszania innych, tego właśnie najbardziej i po prostu im zazdraszczam!
OdpowiedzUsuń