Moja lista blogów

czwartek, września 03, 2015

O polskich śladach na Maderze bo zapomniałam

             Najpierw   o Warnenczyku. Legenda mowi, że on wcale nie zginął pod Warną. Tym bardziej ,że ciała de facto nigdy nie odnaleziono a z tą głową  w beczce z miodem  - no przecież  mogła to byc byle jaka głowa jakiegoś szlachcica....Malo to głów wtedy Turcy ścięli :))
    Pani przewodniczka opowiadała nam z przejęciem ,że oto w tej miejscowości w ktorej ona mieszka już piętnaście lat żyl sobie  pewien pan  zwany Niemcem. Wtedy wszyscy ponoć co ze wschodniej Europy pochodzili  byly zwani  Niemcami..
 No dobrze legenda mówi,że  Warnenczyk incognito po bitwie pod Warną włoczył się  po różnorakich dworach królewskich prosząc o wsparcie. Wszędzie mu naturalnie odmawiano aż trafił do Portugalii.
Król Portugalii uległ  prośbie  Warnenczyka a że wlaśnie był  zajęty kolonizacją Madery to wysłał tam również naszego króla pod pseudonimem Niemiec. Niemiec miał się dobrze,zajął sie jak wszyscy wtedy uprawą trzciny cukrowej, zbijał na tym kokosy, związał się z Maderką i żyli długo i szczęśliwie aż do naturalnej śmierci ze starości. Został pochowany na Maderze w miejscowym kościele. I tyle. legendy. Dziś na miejscu upraw trzciny cukrowej inni plantatorzy uprawiają banany. Kosciólek istnieje do dziś . Właśnie go remontowano jakiś rok temu i znaleziono kryptę ze zwlokami. N.N - nie wiadomo czyje to zwłoki. Wszystko zabezpieczono,zawieziono na dalsze badania do Lizbony. Efekty tych badań do dzisiaj nie są ponoć znane - podejrzenie jest ,że to Warnenczyk właśnie. Jeśli tak -to legenda stanie się prawdą.Nasza przewodniczka opowiadała o tym z wypiekami na twarzy więc tak sobie myślę ,wewnętrzne przeczucie mi mówi,że ona do tej miejscowości której nazwy już nie pomnę  trafiła z powodu Warnenczyka - szukając jego śladów a potem życie pokazało ,że  historia i legendy swoją drogą a współczesność swoją :)) I tzw. motylki w brzuchu...
     Drugi ślad to Piłsudski. Tak proszę państwa. Nasz przedwojenny wódz  podobno spędził w Funszai swoje najdłuższe wakacje w życiu i właśnie na Maderze aż cztery miesiące( a myślałam,że w Niemczech)
Piłsudski jest posiadaczem posągu w Funszai tuż na przeciw tamtejszego budynku parlamentu. Co prawda żaden Maderyjczyk nie wie, kto to Pilsudski ale postument jest i tablica pamiątkowa też. Dom ,który zamieszkiwał wtedy wódz do dzisiaj istnieje ale jest zajęty przez inną rodzinę ,która sobie nie życzy wycieczek na swoim terenie więc mogliśmy to cudo obejrzeć tylko zza płota..
 Po cichu się opowiada,że wódz tam pojechał w towarzystwie swojej osobistej lekarki .Prawowita żona o tym nic nie wiedziała ale się dowiedziała i zajechała do męża na wakacje.Panie obie były temperamentne i odbyła się hryja ,która do dziś wspominana jest na Maderze...
  A teraz?? teraz jest sporo turystów z Polski. Ci,ktorzy chcą i mogą łażą po Maderze,słuchają jak ja przewodników,sami sobie te szukaja atrakcji wedle upodobań...
  Ci przewodnicy , z ktorymi miałam do czynienia w/g mnie sprawdzili się bo swój zawód i swoje pasje umieli sprzedać i niektórych ,tak jak mnie zarazić.... bardzo ciepłymi uczuciami do Madery.

8 komentarzy:

  1. No to czyli jednak MIELIŚMY kolonię!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. He,he i to jaką piękną.....

    OdpowiedzUsuń
  3. Klik dobry:)

    Marszałkowi Piłsudskiemu podobno towarzyszyło dwoje lekarzy i podróżnik znający język portugalski. Szczególnie obecność młodszej o prawie 30 lat lekarski - specjalistki od fizjoterapii, budziła zainteresowanie, głównie opozycyjnej prasy.

    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jesu, ja się teraz zorientowałam jakiego ja byka strzelilłam..Zaraz się poprawiam..
    Tak na marginesie - podobno na Maderę jeżdziło się leczyć płuca niegdyś. Oddychało mi się tam dobrze pomimo wzgórków i spadków...:))

    OdpowiedzUsuń
  5. No to MY już wiemy, że mamy k o l o n i ę, teraz trzeba ICH poinformować!!!!
    Chętnie z tą misją się wybiorę, póki nie ma pory deszczowej.
    (lubię ludzi, lubię podróże, średnio znam języki, jestem medialna , dawno skończylam 25 lat, mam doświadczenie, którego nie wykorzystuję). I co Wy na to???

    OdpowiedzUsuń
  6. To ja też się zaraziłam! Chcę na Maderę, do mojego króla Warneńczyka, którego mianuję Maderczykiem. Ta legenda bardzo mi odpowiada i przyjmuję ją jak najprawdziwsza prawdę:))) Tylko z tymi uprawami trzciny cukrowej to chyba już przesada, Żeby król tak uprawiał i zarabiał na zycie? Nie uchodzi...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. On jej przecież osobiście nie uprawiał - nie brudził sobie rączek ,on z plantacji ciągnąl zyski !! No przecież był kolonistą!!Cukier, cukier moje drogie był wtedy wart więcej niż żloto...

      Usuń
    2. Uważaj Bet, bo na Maderze króluje teraz i o losie wszystkich decyduje zakamuflowana mafia. Warneńczyk Trzcinowy nie obroni Ciebie, co najwyżej osiedlona tam hrabina Lubomirska.

      Usuń