Moja lista blogów

piątek, sierpnia 28, 2015

Szkoła i nauczyciele.

      Być może polecą na mnie gromy i właściwie co mnie obchodzi. Sama dzieci w wieku szkolnym nie mam,wnuków też nie a jak już mi się by jakiś zdarzył to na pewno do polskiej szkoły by nie chodził. Więc niby szkolnictwo w Polsce mnie nie obchodzi właściwie a już problem czy od sześciu lat czy od siedmiu wcale  nie.
 Kurczę ale mam taką głupią naturę ,że żywo mnie zawsze interesuje to ,z czym mam akurat do czynienia. A znam sporo polskich nauczycielek i zdarzył mi się "przyszywany" wnuk ,z którym tu mam do czynienia od jego urodzin. I z jego edukacją. I siłą rzeczy nasuwają mi się porównania ,tym bardziej ,że niejednokrotnie uczestniczyłam w prywatnych dyskusjach  nauczycielstwa polskiego .
   Powracając do dziecka ,którym się tu troszkę opiekuję - znam młodego od urodzenia bo i przy cesarce byłam jako tłumacz ....Rodzice są tu już przeszło siedem lat i nie mieli jakoś czasu opanować chociaż podstaw  niderlandzkiego.
Chłopczyk skończył 2i pół roku zostal skierowany na badania czy nadaje się już do przedszkola (będę operować polskimi odpowiednikami  - tu to się wszystko nazywa szkoła) Test wypadł pozytywnie i zacząl edukacje - najpierw chodził przez pierwsze pół roku dwa razy w tygodniu na zajęcia po 4 godziny. Sprawdził się i zaawansował na cztery dni w tygodniu a potem już na cale pięć dalej po cztery godziny. I teraz skończył cztery lata i powinien  przejść na następny etap nauczania
I zacząl się problem bo chłopak nie mówi. W żadnym języku. Najpierw była rozmowa i test z panią psycholog. Potem został skierowany na badania do logopedy ażeby sprawdził czy chłopak  nie mówi,bo coś jest z nim nie tak. Potem jeszcze jeden test u pani psycholog.
 Został skierowany na badania do specjalistycznej szkoły. Moje prywatne zdanie w sprawie - to chłopak nie mówi bo przez pierwszy jego rok życia chorował i walczył o życie więc nie miał czasu się rozwijać prawidłowo a potem - no ,cóz - rodzice za mało z nim rozmawiają wogóle ..Z testem sobie radził znakomicie ,wszystko rozumiał,klocki układał jak trzeba  tylko  odpowiedzi na zadane pytanie nie umiał udzielić inaczej jak pokazując np. Nie potrafi sklecić zdania skladającego sie z więcej niż z dwóch słów. Namawiam rodzinę ,żeby skorzystały z oferowanych im możliwości bo to jest tylko z korzyścia dla chłopca.. Pani psycholog powiedziała tylko ,żeby rodzice mówili do chłopca po polsku - żeby chlopak rósł dwujęzyczny .
   Tak ogólnie - żeby tak wyposażyć szkołe jak to jest przedstawione na zdjęciach  w relacji Piotra u Knezia naprawdę nie trzeba pieniędzy . Trzeba tylko pomyślunku ,organizacji i dobrej woli  wszystkich - rodziców  i władz. Na pewno to mniej kosztuje niż by miało kosztować nowe referendum w sprawie  sześciolatków. Wystarczy skorzystać z gotowych wzorców ,które się sprawdzają gdzie indziej więc dlaczego nie miałyby się sprawdzić w Polsce. Kwestia organizacji ..I może by tak nauczyciele,którym widmo bezrobocia zagląda w oczy zamiast strajkować podnosiliby swoje kwalifikacje i np to nauczanie początkowe czy cós. Robią przecież przeróżne szkolenia w nauczycielstwie zdaje się. I jakoś też nie widzę pędu  Może by jednak zobaczyli jak w innych krajach ta sprawa wygląda.?? Może by coś załapali ,może by jeden z drugim pomyśleli ,że komputeryzacja musi być  bo nie nadązamy z cywilizacją i jest to dziedzina ,która się rozwija i nie ma odwrotu?
     W szkole w której uczą moje koleżanki prywatnie grono się zastanawiało gdy wprowadzano e - dzienniki jak namówić młodzież,żeby tego nie chciała i jak to zrobić ,żeby wywalić informatykę z programu nauczania.To jest średnia szkoła ekonomiczna.  Bo grono nie nadąza i najlepiej jest iść sprawdzonymi ścieżkami... Koronnym argumentem miało być - no przecież te prymitywy - rodzice nie wiedzą co to jest komputer...Nie mogłam tego słuchac. Odniosłam wtedy wrażenie ,że chyba jestem w Matrixie, że to nie prawda co slyszę To był dzień nauczyciela,szkoła średnia i  grono nauczycielskie z tej jednej placówki na prywatnym spotkaniu...Zaznaczam  -  w różnym wieku ,nie tylko to najstarsze pokolenie.
  Reasumując nic nigdy nie jest tak samo jak było, świat się zmienia  i naprawdę nie ważne jest czy dziecko czyta e- booka z tabletu czy ksiązkę drukowaną .Najważniejsze chyba jest, żeby zechciało  wogóle czytać.
  Wyprawka do szkoły kosztuje teraz rodzica tyle co jeden tablet...No nie wiem.  Może by tak pomyśleć?
  Ale chyba za dużo rządam od ministrów i nauczycieli....

9 komentarzy:

  1. Spotykana niekiedy nie zawsze i nie u wszystkich/ niechęć do dzienników elektronicznych wynika z kilku czynników. Jednym z nich jest to, że ich prowadzenie jest bardzo pracochłonne i często technicznie trudne do wykonania. Najwięcej obaw budzi jednak to, że taki dziennik może całkowicie wyeliminować kontakty osobiste z rodzicami. No bo po co przychodzić na wywiadówkę skoro tylko klik wystarcza? A jak w takim razie rozstrzygać o sprawach wychowawczych?
    Zapewniam, że wiele, bardzo wiele / ryzykuję nawet twierdzenie, że większość/ szkół w PL jest na europejskim poziomie- wyglądają i funkcjonują nie gorzej od tych holenderskich. Ryzykuję też stwierdzenie, że większość pedagogów w PL to ludzie światli i uczący z pasją.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bet o tak wiem.Miałam zrobić P.S.własnie na temat ,że wiem ,że większość nauczycieli wykonuje swój zawód z pasją i zaangażowaniem.
    W holenderskich szkołach jest również parę problemów,na pewno nauczyciele też mają swoje. ALe też jasno są określone prawa i obowiązki rodziców i szkoły. Pomimo całej komputeryzacji rodzic musi się zgłosić raz na jakis czas ,szczególnie w latach początkowych żeby osobiście zawrzeć kontakt z nauczycielem.Musi ,rodzic pomimo,ze zawsze ma możliwość zajrzenia do e - dzeinnika. Chodzi o współprace rodzica i nauczyciela w sprawie dziecka ..
    E dzienniki - nie są znowu takie skomplikowane ,tylko trzeba się je nauczyć prowadzić. U nauczycieli jeszcze występuje obawa ,że oni mniej wiedzą na temat komputeryzacji niż ich uczniowie i ..prowadzą podwójne dzienniki - te elektroniczne i te tradycyjne zadając sobie podwójną robotę. Rodzice często olewają i e- dzienniki i osobiste kontakty...
    Gdy wprowadzano elektronikę do polskich szkół starsze pokolenie nauczycieli nie bardzo byli za...Poza tym sama wiesz ...
    Właśnie większość szkól WYGLADA nie gorzej niż te szkoły na zachodzie tylko system szkolenia jest nieco inny. Poza tym zawalenie nauczyciela podwójną biurokracja, ciągle zmieniające się podręczniki , i systemy ,co rusz ministerstwo wymyśla jakieś nowe rzeczy ,obliczenia itp.
    Pisałam o swoich jakże prywatnych odczuciach. Nie jestem aż tak wynarodowiona,że tylko widzę to co piękne w Holandii a w Polsce już wszystko jest be... Nie tak nie jest -wiem,że nauczyciele w tym również CI o ktorych pisałam robią wszystko ,żeby wyprowadzić młodych ludzi na ludzi:) lecz świeży powiew też uwazam by się przydał. ŚWIAT się jakiś taki probił,że z rodzicem w razie problemów zawsze można się skontaktowac i rodzic zawsze może z nauczycielem. Choćby byl akurat w Ameryce..Czy ty widziałaś jakiegoś rodzica ostatnio,który by nie posiadał telefonu, smarfona czy jakiegoś innego elektronicznego narzędzia??Czy tylko istnieje do porozumienia się z rodzicem tradycyjna wywiadówka? Tu się praktykuje o ile mi wiadomo tzw. dyżur raz w tygodniu ,gdzie rodzić może i właściwie jest zobligowany przyjść i porozmawiać na temat swojego dziecka i jego problemów..Opisywna matka małolata dostaje zawiadomienia na email,że jest potrzeba spotkania się osobiście .Najlepiej z przyszywaną babcią......

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. System... O matko... System...
      Moja holenderska przyjaciółka nieustannie zaskakuje swoich znajomych opowieściami o polskim systemie edukacyjnym. Oni nie wierzą. Nie wierzą w to, że taki autyzm traktowany jest jak choroba, a autystów wyklucza się z życia publicznego. Od placów zabaw, po edukację powyżej obowiązkowej. Ona sama, choć wychowana w Polsce, każe sobie czasami po kilka razy powtarzać jakieś informacje, bo nie może w nie uwierzyć. Też ma syna z ASD, więc i bardzo konkretne porównania.
      Podejrzewam, że w neurotypowym świecie te rozbieżności są podobne.

      Usuń
  3. P.S. inna sprawa,że raczej rodzicowi nie przychodzi do głowy migać się od swoich obowiązków ...

    OdpowiedzUsuń
  4. A co się dzieje jeśli rodzic szkołę ignoruje i nie pojawia się na spotkaniach?

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeśli ignoruje, jeśli nie odpowiada na prośby nauczyciela , nie chce sie spotkać lub nie może (np. siedzi w więzieniu) to jest uruchamiana zupełnie inna machina. Moze to w końcu skutkować odebraniem dziecka...Nieodpowiedzialnym rodzicom.
    A Jo - osobiście zetknęląm sie z przpyadkiem Polki, która tu przyjechała hmm ratować małżenstwo bo mąz tu przyjecha i pracowal. Matka trójki dzieci w tym bliżniaczek Ta jedna z bliżniaczek jest autystyczna. Na dzień dobry rozdzieliłi dziewczynki i poszły do zupełnie innych szkół. O ile mi wiadomo - pomimo tego obie i ta niautystyczna i ta autystyczna poradziły sobie i z barierą językową i obie się maja dobrze. Ta autystyczna poszła do szkoly przystosowanej do pracy z dziećmi z adhd,z autystami itp. Kobieta ta mi mówiła,że w Polsce po prostu nie mogła sobie dać rady - pochodziła z jakiejś wsi i właściwie nie miała ta autystyczna żadnych szans. Jak się ich losy potoczyły dalej nie wiem bo straciłam kontakt z tą kobietą . Dla mnie było szokiem ,ze najpierw poszły dziewczynki ,bliżniaczki do różnych szkół. Psychologowie tłumaczyli matce,że dla dobra ich samych to będzie najlepsze i pobno się sprawdziło...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W Jaśka klasie było trzech takich "wybitnych" uczniów, z którymi nikt sobie nie radził. Rodzice byli wzywani po kilka razy W TYGODNIU. Nikt ich w szkole nie widział. Nawet na wywiadówkach. Chłopcy (a mówimy tu o dzieciakach w wieku lat 10-13) mieli kuratorów, nieustanne problemy w szkole, w zasadzie powinni być relegowani, tylko nie bardzo było wiadomo dokąd. Rodzice jednego pojawili się RAZ, kiedy do szkoły wezwano policję. Rodzice bliźniaków - w ogóle. Przez trzy lata, kiedy mój syn z nimi chodził do szkoły. I ja tego w ogóle nie rozumiem, bo nikt niczego nie zrobił, poza utyskiwaniem i rozkładaniem rąk.

      Usuń
    2. W każdej szkole zdarzy się element. Jak się zorientowałam w myśleniu moich znajomych nauczycielek - trzeba niby walczyć o każdego ucznia ,nie zamykać im drogi itp. Nie wiem w jakim wieku byli ci młodociani przestępcy .ALe szkoła powinna reagować i juz. Skoro mogła ich wyrzucić należało to zobić.To jest tylko moje myślenie. Bolączką wydaje mi sie postępowania z młodziezą i dziećmii ,ze nie uczy się ich odpowiedzialności za swoje czyny.Potem (co wynika z opowieści tych moich znajomych nauczycielek utwierdza sie w młodzieży przekonanie ,ze i tak mnie przepuszczą do następnej klasy , nie mam 15- lat to i tak mnie prawo nie ukaże .Itp ,itd.Tu sa też problemy z młodzieża tym bardziej ,ze jak wiesz marihuana tu jest legalna i dostępna...zdarzaja sie rożne problemy ale tez sa wszelka terapie, organizacje zajmujące sie probleatyczna mlodzieza i dziecmi.Nie wiem - nie mam recepty

      Usuń
    3. Acha i dochodzi jeszcze zwyczajny strach. Bo trudne dzieci mają również trudnych rodzicow i taki rodzic może wszystko ,łącznie z pobiciem i zastraszaniem nauczycieli...

      Usuń