Jak wiadomo obie z siostrą zmagamy się ze swoimi mieszkaniami . Ona ma gorzej bo ma dwa - jedno z którego się wyprowadza i drugie, do którego się wprowadza.... Dzięki temu ma figurę modelki ,czyli wieszak na ubrania..
Obie od czasu do czasu szukamy FACHOWCA... Ci z prawdziwego zdarzenia są drodzy ale pewni. Ci z doskoku co to umieją wszystko zrobić ooo!! z tymi bywa bardziej różnie..
Kupiłam sobie kabinę prysznicową tudzież dwie lampy łazienkowe.
Przyszedł jeden złota rączka i przykręcił mi lampę nad lustrem. Nie tak jak trzeba,nie tak jak sobie życzyłam i na koniec jeszcze na dodatek przykleił mi jedna śrubkę.Nie wkręcił ,tylko przykleił!Klejem , Tak - lampa nie do poprawienia...
Zabrał się za drugą lampę u sufitu. Jakoś mu się udało na wkręcić,przykręcić - próba generalna - lampa nie świeci. Przyniosłam inną żarówkę bo ta oryginalna podobno była zepsuta.!zaświeciło,zgasło ,zaświeciło .Pan ,który na wszystkim się zna powiedział,że kupiłam felerna lampę. Pojechałam,oddałam,dopłaciłam i kupiłam inną,droższą ale na mój gust łatwiejszą w obsłudze. Na dzień dobry oryginalna żarówka upadła na podłogę.Więc od razu jak nie zaświeciło było wiadomo,że żarówka jest kaput..
Po różnych próbach wyszło,że jednak jakiś drucik jest żdziebko urwany i trzeba nowy..Prawdziwy fachowiec zamontował wreszcie i drucik i lampę. Wszystko było ok,tyle,że światła jakoś miałam mało....
Jestem przecież baba power i co znaczy wkręcić inną żarówkę. Przecież w życiu nie jedno robiłam. Nabyłam większą moc, odkręciłam klosz,wkręciłam żarówkę i zamontowałam klosz. Dumna z siebie i blada ,po wykonanej pracy w końcu w spokoju zapaliłam papieroska, łyknęłam łyk kawy i nagle słyszę wielkie bammm Klosz spadł i stłukł się na drobne kawałeczki. Do sklepu jednego,drugiego - takich kloszy nie ma i nie będzie.. Koniec kropka. Kupiłam nową lampę,taką samą jak pierwsza. Przyszedł prawdziwy fachowiec. Zamontował ją w piętnaście minut. Tylko jedna dziurka w suficie nie pasowała..Nie miał wiertarki. Odyseja trwa... W poniedziałek ma przyjść z wiertarka i zrobić trzecią dziurkę...Hmm na razie wszystko się trzyma i świeci. Czekam ,kiedy spadnie..
Acha w tzw międzyczasie za tanie pieniądze kupiłam teleskopowe urządzenie do kabiny takie co to nie trzeba wiercić dziurek w nowych kafelkach na różne nosidełka na mydło i inne przybory do kąpieli .Dwie godziny trwało montowanie urządzenia . Robił to PRAWDZIWY FACHOWIEC i tzw. złota rączka.
Chyba mi przeszło robienie jakichkolwiek remontów i troszkę luksusu. Na razie mam dość.
Siostra - no cóż - marnieje mi w oczach ale ma hue,hue już dwa mieszkania wymalowane i tylko z przewozem i osiłkami do noszenia jest problem...
Znam świetną firmę przewozową! Służę telefonem. Właśnie wykonali dla mnie usługę transportu fortepianu na drugi koniec Polski. Montaż, rozmontaż, wyniesienie z pierwszego pietra przez wąską na 1 m klatką schodową i jazda ponad 600 km. Wszystko trwało 24 godz. z przerwą na nocne spanie jak "Pan Bóg przykazał".
OdpowiedzUsuńKlik dobry:)
OdpowiedzUsuńW domu musi być wiertarka. Nie wyobrażam sobie, żeby do byle dziurki wołać majstra. Oj Reniu, Reniu... Wracaj do Polski. My takich problemów nie mamy... :)))
Pozdrawiam serdecznie.
W domu musi być wiertarka - pewnie...firmy przewozowe tu też są - żeby była jasność - gdyby nie gdyby to najłatwiej z firmą ale było gdyby jeśli chodzi o siostrę..Jeśli chodzi o mnie to do tej pory kupiłam już 3 wiertarki - w moim życiu .Każdą po kolei zaanektował jakiś mój były.,,W końcu się zdenerwowałam i zapowiedziałam,że nikomu już nie będę kupować nowej wiertarki. Być może słowa nie dotrzymam
OdpowiedzUsuńKup SOBIE :)
Usuńz przewozem byłoby prosto, gdyby nie to, że jeden złota rącka, który wisi mi kasę, poprosił >czy może odpacować<. Się zgodziłam, no bo: złota rączka.....
OdpowiedzUsuńAle w poniedziałek koniec z tym! I mam swoją wiertarkę!
A ja wiertarki nie mam bo się ich boję... Ale teraz postanawiam przełamać ten strach! Czuje, że nadchodzi przełomowy moment w moim życiu: czas na wiertarkę!
OdpowiedzUsuńA tak na marginesie - każdy remont ,przeprowadzka i inne tego rodzaju sprawy to małe rewolucje ....Tak się złożyło , że obie na raz jesteśmy mocno zaangażowane.Plus wypady do Polski w tzw. międzyczasie...Obie nie mamy 20 lat(niestety).Czasami nie da się samemu coś zrobić.
OdpowiedzUsuńSama jestem bardzo ambitna i staję się często babą-chłopem, ale czy musimy? CZY TA AMBICJA NAS NIE WYKAŃCZA? Od czasu do czasu należy całkiem politycznie zrobić się na "tą malą, nieporadną' wzbudzając litość i chęć pomocy u samców. Byle by byli w zasięgu ręki. Historia lampy nadaje się na film! Co tu radzić, trzymaj się!!!!!!
OdpowiedzUsuńA po co malować mieszkanie, z którego się wyprowadziła? Chyba, że własnościowe było, a sprzedać chciała i w ten sposób podniosła jego wartość.
OdpowiedzUsuńnie - mieszkanie ze spóldzielni - zasada jest taka,ze spółdzielnia przychodzi i odbiera mieszkanie ,ktore musi być w stanie zastania,czyli białe mury itp wszystkie dziurki pozalepiane,wszystko ma być cacy.spisuje szkody itp...Dasia się okrutnie napracowała np .z likwidacją tarasu itp wszystko ma byc w stanie surowym ,takim jak objęlą.
OdpowiedzUsuń