Moja lista blogów

piątek, grudnia 12, 2014

Samodzielność

     Leo był jedynym Holendrem jakiego poznałam w mojej wsi.

Zaczęliśmy się spotykać. On lubił las i przyrodę, chodziliśmy do Nationale Park de Meinweg.
Pokazywał mi życie i obyczaje holenderskie.
Leo  jest człowiekiem wielu zawodów ,głownie wychowany na wsi  - jak sam mówił - o szparagach wie wszystko.
Zadeklarował się. Miałam wątpliwości( słuszne - jak się póżniej okazało).No ale był mi potrzebny jakiś papier,chciałam zapuścić drugi korzonek. Na dobitkę moja szefowa mówi - wiesz , może to Twoja ostatnia szansa,on taki sympatyczny.....
Złożyliśmy papiery . Na wizę dla mnie i zaczęliśmy szukać mieszkania dla nas.
Stanął miedzy nami układ - ja dbam o to co w domu i jedzonko  - on robi wszystkie opłaty.
Pasowało mi wtedy - zawsze mogłam teoretycznie coś odłożyć z moich pieniędzy  i pomóc córce.
  I tu się zaczęły moje nowe ekstra doświadczenia zawodowe. Dalej pracowałam u moich  chlebodawców ale luksusy opuściłam i zaczęłam wieść życie swoje.
Leo pracował jako kierowca turystycznych autobusów więc właściwie czułam się jak żona marynarza - wyjeżdżał na trzy cztery dni albo czasem pięć .
Jak był w domu to namiętnie uprawiał  liczne hobby a więc grał na trąbce w wioskowej kapeli, strzelał z łuku w wioskowym klubie łuczniczym ,grywał w bilard i na automatach ( to ostatnie odkryłam o wiele za póżno) No - raz zabrał mnie do kasyna i wtedy - o ja naiwna -myślałam,że jako ciekawostkę chce mi pokazać atmosferę kasyna.
 A w sezonie były szparagi. Pierwsze dwa lata mówiłam sobie ,że nie schylę się po szparaga ,nic mnie ten temat nie obchodzi itd itp...Mam swoją pracę i nie będę się nadwerężać. Potem się okazało ,że się nie da bo w turystyce też zaczyna się sezon.....
Renia więc karmiła pracowników,sztachała szparagi, sortowała ,sprzedawała i oprócz tego  pracowała u swoich Niemców..
Szparagi mi bokiem wyszły - nie wiem dlaczego jakoś nie przepadam za tym warzywkiem.
Polacy pracujący sezonowo przy nich również.....
 Co prawda - lubię wieś .. naprawdę i nie ciężko mi było  i cholera - panią niby na włościach byłam
hi,hi....
Lea rodzina zajmowała się też szparagami no i zaczęły się rodzinne kłótnie. Jak mówią jaskółki itd ku mojej radości skończyły się Lea szparagi.
  Tym bardziej, że pieniądze gdzieś w tajemniczy sposób się ulatniały . Ciągle Leo miał jakieś kłopoty finansowe.
 I przyszedł dzień  dla mnie nie taki pomyślny. Moi chlebodawcy więcej przebywali w Afryce niż w Holandii, Oliver został w Mozambiku na stałe, najmłodsza Kerstin wyprowadziła się do Heinsberga...
 Postanowili sprzedać posiadłość. Jeszcze rok doglądałam opustoszałego domostwa. Nawet oprowadzałam chętnych do kupienia...
 Zaczęłam się też oglądać za stałym zajęciem. Jeżdziłąm do Kerstin do Heinsberga na cztery godziny dziennie ,co prawda już na biało ale tzw, mini job, który mi nic nie dawał..Po drodze mijałam nową lodziarnię na samej granicy. Włoską lodziarnię " ti amo". Przeczytałam ,że poszukują pracownika. Zgłosiłam się. Okazało się, że tę lodziarnię prowadzą ..Polacy. Familijny zakład - on robił lody, ona wydawała ,córki pracowały w obsłudze a ja byłam od wszystkiego. Myłam pucharki i robiłam gofry...
  Ta praca też nie była stała - wiadomo w sezonie można było i dwanaście godzin zrobić ale po sezonie - raz albo dwa razy w tygodniu.....
  Więc tak - codziennie jeżdziłam do Heinsberga na siódmą rano - rowerem,12 km w jedną stronę, pózniej skuterem, po południu szłam do lodziarni,
 Zimą pracowałam przy porach...latem przy szparagach. Z czegoś musiałam zrezygnować. Padło na Kerstin.
  Nie  - tak zupełnie nie straciliśmy kontaktu. Do dzisiaj go mamy. Ci ludzie,którym poświęciłam 10 lat życia stali się taką małą rodziną zastępczą....
 Korzenie zapuściłam ,wiem jak wygląda praca w rolnictwie w Holandii...co nieco wiem o lodach włoskich, wprawna jestem w pucowaniu i nieżle gotuje.
Minusy - artroza ,wiecznie bolące ręce, odruch wymiotny na zapach pora i uczulenie na kasyna...

6 komentarzy:

  1. Klik dobry:)
    Reniu, a co się robi w zimie z porami?

    OdpowiedzUsuń
  2. W zimie w Holandii zbiera się pory, sortuje, czyści przycina,pakuje i wysyła do sklepu.Właśnie sortowanie jest najbardziej kurcze dokuczliwe - nie dość ,,że zimno, płukane są w zimnej wodzie, i godzinami sortujesz,obierasz,przycinasz i pakujesz - na akord przeważnie....Sezon zaczyna się w grudniu...

    OdpowiedzUsuń
  3. W tym czasie "Kurew" była zawsze w tle gdzieś......

    OdpowiedzUsuń
  4. No to faktycznie...

    OdpowiedzUsuń
  5. Jesteś prawdziwą "kobietą pracującą" co to żadnej pracy się nie boi. Niezwykle ciekawy życiorys i CV bogate, że ho,ho!

    OdpowiedzUsuń
  6. Życiorys superciekawy, idealny do opowiadania, tylko jak wytrzymała to Główna Bohaterka?? Właściwie to dałaś odpowiedź, coś za coś: artretyzm. Szkoda, że zawsze wiele rzeczy trzeba okupić albo szczęściem, albo zdrowiem. Jestem pełna podziwu dla energii działania, wielki szacun!
    ps.(to komentarz do ostatnich pięciu postów, które czytam zbiorczo!)

    OdpowiedzUsuń