Moja lista blogów

sobota, listopada 15, 2014

O pomocy...

 Nie żyje na pustyni. Mam tzw.socjalne kontakty. Lubię pomóc jeśli widzę ,że osoba potrzebuje pomocy i jestem w stanie tejże jej udzielić.  Fakt lubię też czasem poczuć się potrzebna ....
Czasem jednak ręce i nogi opadają ,szczególnie jeśli chodzi o Polaków ...
  Bywa tak ,że nie wiadomo - strzelić w głupi  łeb, odwrócić się plecami  i odejść... i dobić człowieka...
  Ma się jedną lub dwóch polskich znajomych to robi się natychmiast krąg wzajemnych zapotrzebowań.
Od 3 lat mówiłam różnym znajomym - zróbcie sobie verblijst dokument,opłacajcie kasę chorych pomimo,że droga i że to wkurzające jest. Skoro postanowiliście tu  żyć to należy akceptować tutejsze prawo i się do niego stosować. I kużwa uczcie się języka - znacie język - nikt was w trąbę nie będzie
robić ,łatwiej będzie wam się porozumieć z własnymi dziećmi itp,itd.
 Groch o ścianę.
Przypadek pierwszy:
zrobiłam wszystko co umiałam,żeby osoba mogła pracować ,utrzymać się sama  a z pracą jest jak jest - w razie czego ma prawo do zasiłku tylko ma pracować na biało.
Groch o ścianę. Nie załatwiła osoba sobie żadnych papierów, dlugi w CZ jak  stąd do Afryki,no język szedł jej opornie i twierdziła,że Holendrzy głupi naród i tak poza tym - ona jest najcwańsza i da sobie radę.
Teraz  leży w szpitalu. Nie wiadomo czy wyjdzie z tego, a jak wyjdzie to w jakim stanie. Pewne jest, że nie będzie już mogła pracować ani na biało ani na czarno ani w ogóle ,Wyleczyć ją wyleczą ale potem - długa rehabilitacja i żadnych praw do jakiegokolwiek zasiłku. Kochaś 10 lat młodszy  i zupełnie niesamodzielny... no to inna historia ale fakt faktem - ja bym na nim nie polegała.
Dzieci porozrzucane po świecie ,mające swoje rodziny i swoje sprawy.
Nie wiem jak to się skończy. Przedtem z każdym pismem ,z każdym drobiazgiem ,nawet do lekarza chodziłam z osobą bo ja niby lepiej potrafię się porozumieć...i co masz do roboty (tak,tak)
Teraz o stanie jej zdrowia nikt mnie nie raczy poinformować - sama radość, nawet propozycji zabrania mnie na wizytę do Maastricht nie ma ,chociaż to ja właściwie uratowałam jej życie....
  Przypadek drugi.
czterdziestoletnia blisko kobieta wreszcie dostała mieszkanie socjalne. Zapłaciła jedna mitę. Straciła pracę. Mieszkanie umeblowane ,a jakże, zero języka. Żadnego holenderskiego dokumentu. Prośba - chodż ze mną do socjalu,do gemandy i wyrównaj to jakoś ,niech mi jakąś szansę dadzą.
Mówię - przyjedż ,masz być przy tych telefonach itp. Nie ma roweru,nie ma nawet na bilet ale jej koleżanka ma wszystkie dane. Tym razem się uparłam . Przyjedziesz - pomogę jakoś masz być przy tych rozmowach . Jest tu komórka ,która pomaga profesjonalnie Polakom w potrzebie ..ale trzeba czasem coś zapłacić ,może równowartość jednego litra wódki...To nie ,za drogo ,nawet przyjechać w swojej sprawie nie da się. Nie wierze,nigdzie nie zadzwoniłam i na dodatek ... to ja mam jakieś wewnętrzny niesmak bo co tam jakiś telefon i umówić się na spotkanie...Po prostu nie mogę zrozumieć jak gdzieś w obcym kraju ,młode jakby nie było osoby mogą tak żyć z dnia na dzień a to w karawanie ,a to w namiocie a to jedno u drugiego w jakiś lewych mieszkaniach  bez jakiegokolwiek pomyślunku co będzie jak się zdarzy jakaś katastrofa.....
I ta postawa - a co ja się do cholery będę uczyć języka ,mnie się należy bo ja cwany Polak jestem ,ja sobie radę dam. Okazuje się do czasu. Najgorsze jest,że pomoże się raz a osoba natychmiast robi te same błędy albo inne jeszcze głupsze   i znowu jest ratuj dziewczyno...Nie chce mi się już w to bawić. Cieszy mnie jak widzę ,że moja pomoc daje efekty - jestem rozżalona i wściekła  gdy widzę beznadziejność moich wysiłków...

11 komentarzy:

  1. Takim ludziom, Reniu, nie pomożesz. Oni chcieliby tylko dostawać ryby i to przyporawione i usmażone, bo jak dasz im wędkę, to nie zechce im się nawet nad wodę pójść, by rybę złapać.

    OdpowiedzUsuń
  2. Najgorsze ,że ta przypadłość dotyka uff..najczęściej Polaków....I czym młodsi tym bardziej hmm już nie wiem jak to wyrazić

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ... bo ci młodzi, to pokolenie roszczeniowe.

      Usuń
  3. To Ci współczuję, podsuwasz pod nos im rozwiązanie a oni nawet z tego nie umieją skorzystać...

    OdpowiedzUsuń
  4. Krysiu - bo oni są mądrzejsi!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Reniu, to jest paskudne zachowanie. Nie lituj się nad takimi - nie warto.
    Pomoc trzeba umieć przyjąć! Kto tego nie potrafi i nie daje nic z siebie, niech siedzi na drzewie. bez litości.
    alElla ma rację, wyhodowaliśmy sobie pokolenie roszczeniowe.
    Mam nadzieję, że to nie tylko Polacy tak się zachowują... Bo to wstyd narodowy!

    OdpowiedzUsuń
  6. Ponieważ jestem Polką to najczęściej mam do czynienia z taką właśnie postawą Polaków niestety.
    Postawiłam już twardą barierę...co nie znaczy ,że od czasu do czasu jakiś ktosiek z nożem na gardle zadzwoni ....najczęściej tylko dlatego ,że trochę dziamam po niederlandzku...

    OdpowiedzUsuń
  7. i nie biorę za to pieniędzy..

    OdpowiedzUsuń
  8. O matko... Ale Ty widzisz, że sama bardziej się tymi ludźmi przejmujesz, niż oni? Ja tak robiłam przez większość swojego życia. Nie umiałam inaczej. I dostawałam w dupę przy każdej okazji. No to się nauczyłam, że tak nie wolno. O jakieś dwadzieścia lat za późno się nauczyłam, ale jaka satysfakcja!

    OdpowiedzUsuń
  9. Renia, a Ty wiesz, że ta bariera nie jest taka twarda jak się wydaje...?
    Ci "znajomi" nie mają żadnych skrupułów, żadnych moralnych ograniczeń.
    Niestety. Najczęściej przyjeżdżają tutaj ci, którym nie wyszło coś w Polsce, lub kombinatorzy z menelską mentalnością. Oczywiście - generalizuję. Znam parę osób z Polski, którzy ustabilizowali się, nauczyli języka, pracują normalnie i płacą podatki tutaj. Mają zapewnioną starość i jaki taki spokój. A tacy ludzie jak mówisz, (znamy ich obydwie), nigdzie, gdzie by się nie znależli, nie zbudują sobie normalnej egzystencji....
    całusy

    OdpowiedzUsuń
  10. Każdy na Twoim miejscu, reagowałby tak samo. Jak pomagasz i widzisz pozytywne efekty, to Cię cieszy, jeżeli starasz się, a jesteś olewana, to też masz ochotę zrobić to samo. Odpuść sobie, już się na pomagałaś.

    OdpowiedzUsuń