Lubie dania szybkie . W zasadzie lubię gotować najbardziej to czego jeszcze nie robiłam, pod warunkiem, że nie zabiera za dużo czasu .
Będąc w szpitalu trafiłam na przepis pt. letnie jedzonko.No bo czekając na lekarza przejrzałam jakąś gazetę Tak więc wizyta w szpitalu czasem się przydaje do zupełnie innych celów :))
Do tego potrzeba :łyżka miodu,jasnego sosu sojowego,sosu chili ,koleander listki, 2 ząbki czosnku sok z limonki i utarty gamber. Do tej zaprawy wrzucasz 24 garnale duże (czemu akurat 24 to jest dla nie tajemnicą) . Rzecz jasna - garnale muszą być obrane. Wkłada się to na pół godziny do lodówki niech się przegryza.
W międzyczasie robi się sałatkę. Dwa mango ,pół melona i ogórek świeży, długie czerwone pepperoni.Wszystko kroi się w kosteczkę ,zalewa sokiem z limonki ,robi się sos rybny ,wymiesza się i wkłada do lodówki (sos rybny kupiłam gotowy w sklepie rybnym).
Rozgrzewa się patelnie bez tłuszczu, wrzuca na nią garnale razem z sosem i dwie do trzech minut dusimy.
Następnie dekoruje się ślicznie stół ,stawia białe wino , i z sympatyczna osobą wspólnie zajada.
Jak ktoś chciałby wypróbować danie - polecam bo smaczne ( ja lubię terobaki) , nie tuczące i zawsze cieszy jak coś fajnie i dobrze wyjdzie.
Zabrało mi to pół godziny roboty ale jaki szpas przy jedzeniu:))
Dobra, dobra... Mówisz szyfrem:))) Garnale? Co to takiego? Gamber to może cząber? Sos rybny, powiadasz? U nas niet! Mango i melony to tez nie jest jadło powszednie w PL, choć dostępne bez problemu.
OdpowiedzUsuńNajlepiej ugotuj i zaproś:)))
ok - ugotowałam ,zjadłam wypróbowałam. .Zrobię powtórkę jak kto się zaprosi i przyjedzie -do mnie - nie ma sprawy.
OdpowiedzUsuńSłowniczek - garnale to bardzo duże krewetki, gambar to taki korzeń którego ja w Polsce nie znałam - to ma smak podobny do cytrynki ,taki korzeń , podobny trochę do chrzanu tyle ,ze bardziej bulwiasty.. Nie wiem - ja w Polsce nie znałam cząbru ... A sos rybny na pewno u Wietnamczyków się dostanie albo przyprawę do ryb i na jej podstawie zrobić sosik:))A kto powiedział ,że musi być sos rybny do owoców , może być jakikolwiek inny ,który by pasował przecież...
Ooooo.... Nie zgadłabym, że garnale to krewetki. Gambaru u nas niet. To mógłby być topinambur ale on nie smakuje cytrynowo tylko raczej kartoflowo. Cząber to takie ziółko przyprawowe. Dawniej mało znane teraz bardzo popularne.
OdpowiedzUsuńwidziałam ten gamber w LIdlu albo w Realu w Polsce, to jest takie coś ,korzeń ,takie podobne do korzenia żeń szeń . Tylko nie aż takie foremne jak tenże korzeń chiński:))
OdpowiedzUsuńsprawdzę, sprawdzę.
UsuńAaaaa! To jest chyba imbir! Smakuje cytrynowo i jest bulwiasty i podobny do żeńszenia! To musi być imbir.
Usuńa widzisz, się go trze na tarce do potrzeb a może być...no poznałam ten korzeń tutaj pod tą nazwa...a teraz idę podziwiać Tuska...
UsuńTak, imbir się trze i pachnie jak cytryna. Dawniej, w PRL w sklepach był tylko imbir w proszku /zmielony i wysuszony/ więc nikt nie wiedział jak wygląda ten imbir. Teraz jest w postaci świeżego korzenia prawie w każdym sklepie i suchy, zmielony też. Świeży, naturalnie lepszy.
UsuńTeż podziwiam Tuska i aż się boję co teraz będą politycy w PL wyprawiać. Szukanie nowego premiera, to ci raj dla pyskaczy.
W sproszkowanej postaci imbir dodawało się do flaków, piernika i pasztetu z zająca.
Usuńta sympatyczna to ja bylam:)))))
OdpowiedzUsuńhipppi, udalo sie skomentowac, nareszcie, to byla wina ciasteczek, ktore uparlam sie ignorowac - czasem sie nie da.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam wszystkich blogerow i zapraszam na "Mary czary".
Kiedyś kupiłam sos rybny. Otworzyłam i myślałam, że padnę ze smrodu. Od razu wylałam do zlewu. Tak capiło z dziury w zlewie, że długo spłukiwałam rurę wodą, aby przestało zalatywać. Ten sos, to jakaś bardzo śmierdząca sprawa. :)))
OdpowiedzUsuńHa alEllu, ,kiedyś widziałam w jakimś reportażu jak WIetnamczycy ( bo to pono ich specjalność ) to robią. Brrr.... Ja kupiłam proszek i jakoś nie śmierdziało...ale też pewnie nie był to sos prawdziwy rybny... Tylko coś do ryb pod tytułem -sos rybny. Nie będe opwiadać jak ten prawdziwy jest robiony dokładnie i z czego ale wiem ,że to musi leżakować jak koniak aż do osiągnięcia właściwego odoru :))
OdpowiedzUsuńCiekawe, jak by się komponował (sos rybny) z tymi szwedzkimi śledziami sfermentowanymi (Surströmming)... Może można to wykorzystać jako ekologiczną bombę biologiczną?
UsuńOtwierałam kiedyś puszkę z takimi sfermentowanymi śledziami. Chlapnęło mi na ubranie. Nawet pranie nie zlikwidowało smrodu. Po praniu wietrzyłam na strychu przy otwartym okienku, ale sądziedzi się skarżyli na smród. Musiałam ubranie wyrzucić.
UsuńHe,he Jo....masz pomysły... i wysłać to do Kurdystanu....
OdpowiedzUsuń