Moja lista blogów

niedziela, kwietnia 27, 2014

Samotność????


             Znak zapytania postawiony celowo.
Po wszystkich moich perypetiach życiowych w wieku sześćdziesięciu lat doszłam do wniosku, że nie nadaje się do życia stadnego  a już na pewno nie  w związku. Zawsze  mnie denerwowało ,że mnie jako kobietę  obowiązywało wszystko - wychowanie dziecka,codzienne obowiązki ,ciągle myślenie co dziś na obiad i obowiązek jego ugotowania. Nigdy mi to nie sprawiało radości. Ta codzienność mnie dołowała właściwie. Co innego wypróbowanie nowego dla mnie przepisu okazjonalnie, co innego wspólne z kimś zajęcia radosne a co innego żmudna codzienność.
   I co najgorsze dla mnie - i tak zwykle  w małżeństwie  jak i w rodzinie czułam się niezrozumiana ,jakoś  tak troszkę poza..
W Holandii poczułam się  również tak troszkę  poza ale to było naturalne bo przecież Holenderką ani Niemką nie jestem. To było naturalne. I nie bolałam nad tym. Wymyśliłam sobie ,że tu zacznę nowe życie.
Przez pierwsze dziesięć lat  usilnie pracowałam nad sobą . Nowy   holenderski partner  ,inna mentalność ,moc pracy i ustawiczne de ja vue. Bo przecież pracowałam jako prowadząca dom u milionerów, gdzie  robiłam wszystko - od gotowania po prasowanie niezliczonej ilości koszul a czasem jako pies ogrodnika ,kiedy rodzina wyjeżdżała np do Afryki na kilka miesięcy. Samej prowadząc raczej skromny normalny dom z wiecznie nieobecnym mężczyzną bo ten albo uprawiał liczne hobby albo jeżdził po świecie. Miałam na głowie dwa domy - wielką wille z basenem ,sauną i wiecznie podróżującą rodziną - tudzież mój własny z też wiecznie nieobecnym mężczyzną.
Do obrobienia było wszystko . Własnema  recami  obcinałam tuje, dbałam   o ogrody - mój i moich chlebodawców. Chlebodawcy  nie musieli mnie rozumieć - płacili za prace i byli mili, ,żadnych zgrzytów .W moim prywatnym domu zaczęły się zgrzyty. I problemem nie było jednak dla mnie to ,że mnie ktoś nie rozumie. To były problemy  - takie normalne jak zwykle przedtem tak  i teraz .Moja samodzielność i niezależność była nie do zaakceptowania przez mojego ostatniego eks. W momencie kiedy dokładnie zaczęłam wiedzieć jak się poruszać w holenderskim świecie  , do czego mam prawo  a do czego nie, kiedy wreszcie poszłam do normalnej pracy w normalnej fabryce, kiedy zaczęłam być rzeczywiście samodzielna  - mój związek padł  w gruzach.
Bez ostrzeżenia wzięłam laptop, moja gazele i pojechałam  rozpoczynać nowe,samodzielne i samotne  życie.
 Nigdy w życiu nie było mi tak dobrze jak teraz. Mam kłopoty jak wszyscy. Mam lepsze i gorsze dni ale generalnie nie mam powodu do żalów. Jest mi dobrze . Mam ochotę - spotkam się ze znajomymi, nie mam - nie ma mnie w domu i już.
Fakt - nie mam kogo posłać po papierosy na tanksztele, mam problemy z gwożdziami i itp  tzw. męskimi  pracami  i jak zniechęcona, gdy coś mi nie wychodzi  pomyślę przez chwilę ,ze przydałoby mi się kawałek wsparcia  to zaraz przychodzi refleksja - przecież nigdy przedtem mi się nie zdarzyło  ,że w trudnych momentach takie otrzymałam więc ?/? nie ma tego złego co by jeszcze na gorsze nie wyszło :))
   Ostatnio tylko ,gdy spadłam z okna  rujnując przy okazji kaloryfer i moje kolano  pomyślałam ze łzami w oczach ,ze jednak kawałek mężczyzny by się przydało. Zaraz jednak przyszła refleksja - co ja gadam ,jak sięgnę przecież pamięcią wstecz , żaden z moich mężczyzn nie splamił się przecież  jakąś prozaiczną pomocą przy wieszaniu firanek.....
 Jestem sama z wyboru  . Nie czuję się też samotna.  Nie cierpię i nie rozpaczam. Samotność mi nie doskwiera,nie czuję się we własnym domu wyalienowana i tak troszkę poza. Jak zwykle przedtem bywało.
  Wszelkie decyzje podejmuję sama i sama ponoszę konsekwencje nieprzemyślanych decyzji. A ponieważ mam czas i nikt mi głowy nie zawraca   - moje wszelkie posunięcia są o wiele lepiej przemyślane.
   Czy to jest dobrze ?? nie wiem... Mam wrażenie ,ze wreszcie znalazłam swoją własną droge...

10 komentarzy:

  1. Klik dobry:)
    A po kij partner do wbijania gwożdzi? Żeby raz na parę lat kilka gwoździ wbić, wystarczy sąsiad. Jeśli mężczyzna nie potrafi być duchowym towarzyszem do realizacji wspólnych celów i dzielenia wszystkich barw życia, to niech sobie firmę obsługową i catering zamawia, a nie do żeniaczki się rwie.

    Żeby panowie nie czuli się "pokrzywdzeni" to dodam, że kobiet też to dotyczy. Np .moja ciotka trzymała się tylko dlatego męża, że przy nim nie musiała iść do pracy, bo oddawał jej pensję.
    Mania, po co się męczysz z tym podłym pijakiem? Pytali wszyscy w rodzinie. Aaaaa, bo gdybym była sama, to musiałabym pójść do pracy.


    Pytasz, Reniu, czy dobrze? Po mojemu dobrze! Źle, gdy żyje się z kimś dla głupiego gwoździa, czy pieniędzy.


    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Reniu, lepiej późno niż wcale. Hi,hi,hi... Ale tak na poważnie to myślę, że życie w związku jest piękne o ile występuje "związek dusz". W każdym innym przypadku to męczarnia.
    Jesteś dzielną kobietą.

    OdpowiedzUsuń
  3. No, nie! Związek dusz mam chyba ja z alEllą:)))))))))) Jednocześnie pisałyśmy i praktycznie to samo.:))))))))
    Tylko kobiety potrafią się zrozumieć!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie pozostaje nic innego, jak oświadczyć się jedna drugiej, hi, hi...

      Tak! Tylko związek dusz!

      Usuń
    2. No tak, znowu kłania się gender:))))

      Usuń
  4. No taką fajną odpowiedż napisałam i mi zeżarło...
    Też mam powierniczkę i duchową siostrę. Chyba faktycznie jakiś gender :))

    OdpowiedzUsuń
  5. Przykro mi że znalazłas sie sama ale nie wmawiaj mi że jest Ci z tym dobrze.
    Człowiek jest bydełkiem stadnym i mam nadzieje ,że znajdziesz kogos od wbujania gwoździ.
    Troszke wpedziłas mnie w smuteczek
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Dlaczego w smuteczek - przecież to są moje doświadczenia.
    Jak napisała alElla - do wbijania gwożdzi wystarczy sąsiad.
    A jeśli chodzi o tę inny aspekt o tzw. porozumienie dusz czy jak to tam nazwać - no cóż - coś za coś. Jestem sama ale nie samotna. I jest mi z tym dobrze.Tak mi sie poukładało, że teraz umarłabym ze strachu na myśl, ,że jeszcze by się mogło mi coś przytrafić. ...

    OdpowiedzUsuń
  7. Wcale się nie dziwię Piotrowi, że wpadł w smuteczek. Toż dla męskiego rodu ujmą jest, gdy kobieta mówi, że partnera nie chce czy nie potrzebuje.
    Nigdy nie zapomnę pana w Ciechocinku, który dostał kosza. Aż poskarżył się lekarzowi, że taka jedna miała czelność mu odmówić i on przez to źle się czuje. O niczym innym nie rozprawiał w towarzystwie, jak o tej podłej i nikczemnaj babie, co jaśnie pana księcia nie chciała :)))

    OdpowiedzUsuń