Moja lista blogów

sobota, listopada 02, 2013

Ostatnie gotowanie

   Wróciłam do codzienności holenderskiej. Jak pisałam już - w ostatni czwartek każdego miesiąca gotujemy. Ponieważ nie było mnie na ustalaniu menu ,wiec słuzylam wyłacznie jako pomoc kuchenna do marokanśkiego jadła,  kroiłam wiec  niezliczoną ilość cebuli i czosnku płaczac przy tym rzewnymi łzami.
Przy okazji podglądałam  no i jadłam mhmh mniam..
 Jako przystawka była zupa z garnalami pieczarkami, cebulą koleandrem,pieprzem w 3 kolorach i japońskim makaronem,ktory kroiłyśmy nożyczkami a co -tak , żeby 30 osób miało te troszke makaronu w talerzu.
 Zupa była pyszna.Wiem ,co mówie bo jadlam i młody,który u mnie troszke przemieszkuje ostatnio zjadłszy mówił ,że za każdą łyżką smakuje mu bardziej...
Na drugie była baranina. Udka jagnięce w towarzystwie suszonych śliwek  ugotowanych rzecz jasna i obtoczonych w sezamie, suszonych moreli, tudziez marchewki ugotowanej w różanej wodzie.i migdałów rozsypanych artystycznie na talerzu.Osobiście te migdały łuskałam po ugotowaniu ,potem były smażone na oliwie....
Na deser nasza turecka specjalistka wypocila ciasto z kremem pomarańczowym... tez pyszne.
Było też jedzonko dla jaroszy. A wiec bakłażan podsmażony,cukinia podsmażona,mocarella i  sos ze świeżych pomidorów.To wszystko razem siedzialo w piekarniku 20 minut. Młody zeżąrl aż mu sie uszy trzęsły ,bo lubi. Ja mniej, więc mu odstąpiłam moją porcje albowiem nasza nowa koleżanka od przeliczania składników na łeb coś za bardzo policzyła albo konsumentów z  zewnątrz było więcej niż zapowiedziano...dla nas ,gotujacych  tych udeczek baranich ,tej marchewki to jakoś tak na ząb było.
Wszystko było pyszne. Marokanki gotują bardzo wonnie - to Marokanie w końcu wymyślili te wszystkie szafrany,kaneel i inne pachnące przyprawy ,w połączeniu z turecką kuchnią - pychotka.
Do wonności trzeba się przyzwyczaić- widzę po mojej koleżance Reginie,która po polsku - pieprz,cebula,tłuszcz i papryka ewentualnie, nagle zagustowała i jak sie wygrażała ,że nie ruszy garnali tak jadła zupkę i uszami trzęsła.Przy jagnięciu komentowała cichutko po polsku,,że malizną śmierdzi...Marchewke sama doglądala.
Przy tym gotowaniu integracja pełna piersią. Już nie mówiac o tym,że naśmiałysmy sie do rozpuku.
Gwożdż dnia było meer.
Regina pyta sie mnie co to znaczy - ja słyszałam meer - czyli więcej. Ona słyszałą mir. Ja mówie,że oni tak 2 ee wymawiają a z kontekstu mi wychodzi ,że to jest wiecej a po rosyjsku mir to pokój w sensie wolność nie kamer czyli pokój mieszkalny.Na to - Regina no fajnie - już wszystko wiem to jak jest po holendersku wolność  - ja jej mówie,że nie wiem dokładnie ale po niemiecku to jest freihait(jeśli zrobiłam jakis błąd ortograficzny - przepraszam) - pewnie po nederlandzku podobnie.
Po lingwistycznej dyskusji, zgodnie przystąpiłysmy do konsumpcji i dalszych prac kuchennych.Płacząc ze śmiechu.

2 komentarze:

  1. A ja myślałam, że to Hiszpania, Indie oraz Grecja wymyśliły zastosowanie szafranu. Jak to człowiek całe życie się uczy, albo naprostowuje swoją wiedzę.

    OdpowiedzUsuń
  2. alEllu - nie tylko szafran,kamillenthey z schiba i rozne przyprawy bardzo wonne , ktorych nazwy powoli poznaje. Np rosenwater (rozana woda).Podobno z Maroko pochodzi bardzo wiele.Podobno ...Wlasciwie sie nie dziwie- warunki zycia ,upal plus Islam muszaly ludzi do siegania po to co chodzilo ,plywalo i roslo tuz za progiem :)) U nas kapusta u nich jakies cos innego .Na upal kamillen they z schiba np . bardzo dobre na upal i pragnienie.Schiba to w/g wujk google po prostu szalwia. Ja lubie,chodze do tureckiego sklepu i kupuje sobie i miete i schibe. I parze czasem i pije - zamiast coca coli..smakuje mi bardziej - no chyba,ze coca z wkladka....

    OdpowiedzUsuń