W zasadzie jestem otwarta na innych ludzi , podobno wolna od wszelkich uprzedzen itp. Podobno tolerancyjna. jestem ci ja.
Przyjechawszy tutaj z zamknietego kraju uwazalam ,ze jestem tolerancyjna itd.
Pech chcial ,ze moi owczesni chlebodawcy maja interesy na calym swiecie. Oprocz tego firme w Holandii a mieszkali sobie w Herkenbosch w skromnej 10- pokojowej willi z basenem ,sauna i innymi szykanami.
Nie dosc ,ze przezywalam szok hm pozycji to jeszcze ustawiczne de javue. Moj pokoj byl wielkosci mojego ostatniego mieszkania z luksusowa lazienka na dobitka moja osobista...
Do moich obowiazkow nalezalo w zasadzie wszytko - bylam haus halterin .Rowniez pilnowanie i opiekowanie sie domem podczas nieobecnosci wlascicieli - a bywalo ,ze nie bylo ich pare miesiecy. To sobie siedzialam samiusienka jak palec w wielkiej willi i robilam za psa ogrodnika - sam nie zezre i drugiemu nie da.
I pewnego dnia zaczely sie dla mnie schody - bo przyjechal w odwiedziny jakis kontrahent z Afryki czarny jak przystalo na afrykanczyka. I ja musialam mu robic sniadanko podawac herbatke, scielic jego lozko i wogole dbac o goscia. Oczywiscie wszystkie wymagania spelnialam ale w srodku cale moje jestestwo sie buntowalo - no jak to - ja biala mam uslugiwac jakiemus czarnemu?!!
I naszla mnie ,juz po wyjezdzie goscia refleksja. Przeciez to byl facet wyksztalcony, po niemiecku mowil lepiej niz ja w tym czasie,po portugalsku i angielsku .
Jesli chodzi o zasoby materialne pewnie moglby mnie zabic pieniedzmi wtedy w kazdym badz razie . To on mial firme a nie ja...
Zaczelam troszke pracowac nad tym co sie w srodku mojej duszy dzieje.
Potem dopiero przezylam szok jak moim chlebodawcom zlozyl wizyte robocza prezydent Mozambiku..
Wtedy juz nie mialam wewnetrznych buntow :))
Zaznaczam ,ze to byly pierwszy rok mojego pobytu w Holandii.
Potem sie usamodzielnilam ,zaczelam normalne zycie holenderskie prowadzic - wreszcie moglam pracowac normalnie na bialo.
I sie okazalo , ze w roznych zawodach i w roznych zakladach w ktorych pracowalam jest takie multi kulti ,ze juz nie patrzysz na to czy kolezanka z pracy ma kopf tuch ale jak pracuje. Nie patrzysz czy koles ma czarna ,zolta czy zielona w kropeczki skore - tylko patrzysz jak sie z nim pracuje i czy jest normalnym kolega w pracy czy jakims podlecem.
Pracowalam tez w greckiej restauracji. Wlascicielami bylo 2 grekow,braci ,2 homusiow. Oprocz 2 kelnerek bylam tam jedyna kobieta w kuchni ,ktora przez 10 miesiecy wytrzymala ten maraton w tej rzezni. Podobno jedyna,ktora tak dlugo wytrzymala. Zaznaczam, ze byla to restauracja ,gdzie moglo jednoczesnie spozywac posilki 450 osob. Tylko wtedy dalo mi sie we znaki - mentalnosc meska. Tam byly 2 ruszty. Bywalo ,ze musialam je myc - kucharz kazal sluga musi. Jeden ruszt mial gdzies na oko 20 kilo. Po umyciu musialam je zaniesc przez cala kuchnie na piec. Panowie stali i odpoczywali i spokojnie patrzyli kiedy padne. Jak byli praktykanci to obojetnie jakiej nacji pomagali. Lecz stali pracownicy - nigdy.
Byl jeden Tarzan ze Sri Lanki. Malutki , czarniawy , mocno zalkoholizowany... Ale zyczliwy - nauczyl mnie robic terobaki po grecku, nauczyl mnie salaty robic (na moje nieszczescie,pozniej) nauczylam sie przyrzadzac osmiornice, skambias i takiie tam ...baraninke itp.
Kuchnia byla wysoka i zawsze cieszylo mnie niezmierne jak Tarzan wspinal sie jak ten prawdziwy po regalach zrecznie. Z Tarzanem bylismy dobrymi kumplami. Lecz z jego krajanem ,ktory byl menadzerem w tej restauracji nie za bardzo sie moglam dogadac. Byl zwyczajnie zlosliwy - no coz , i to nie jest zalezne od tego z jakiej nacji czlowiek jest i jaki ma kolor skory - byl wredny i tyle.
Najmilej wspominam Manuela z Angoli. Facio byl przystojny, slowny ,jezdzilam z nim do pracy bo mieszka niedaleko. W aucie bylo zawsze wesolo ,muzyka i choralne spiewy. Te 40 minut jazdy zawsze zlecialo jak z bicz trzasl a i w pracy byl bardzo w porzadku. Wyzej stal w hierarchi sluzbowej ode mnie,wladal holenderskim,angielskim,niemieckim i francuskim i byl i pomocny i sympatyczny i czasem zalowalam,ze nie jestem mlodsza:))..
Co ja pisze - byl - jest przeciez.
Malika z mojej ostatniej pracy - 5 jezykow ,kopftuch, niezwykle sympatyczna matka dzieciom i zona. Sumienna ,obowiazkowa ,pomocna i spokojna. Marokanka. Widuje sie z nia do dzis bo zwyczajnie lubie. ja.przemila osoba. Manuela tez czasem widuje .
W tej chwili juz nie mam takich smiesznych uczuc wewnetrznych jak na samym poczatku mej zagranicznej kariery. Mysle ,ze dla nas w kraju to jeszcze brzmi egzotycznie zyc w takim multi kulti i umiec sie dogadac a co najwazniejsze - chociaz troszke zrozumiec. Szczegolnie to centrum gdzie mnie teraz los rzucil daje mi wiele.
Nie slucham juz tutejszych Polakow ,ktorzy twierdza, ze Turcy i Marokanie nie pracuja albo nie umieja pracowac a juz szczegolnie Afrykanie. Nieprawda - pracowalam z roznymi nacjami i jak ktos chce to pracuje - jak jest leser to leseruje bez wzgledu na nacje. I odkrylam ,ze niejednokrotnie ta miedzynarodowa spolecznosc o wiele lepiej posluguje sie jezykami europejskimi niz my , wszystko wiedzacy lepiej i aroganccy Polacy.
Wyzbylam sie wszelkich animozji. Moge robic herbate Chinczykowi jesli akurat tak trzeba...
A z rodzina , od ktorej zaczela sie moja zagraniczna przygoda utrzymuje do dzis bardzo dobre stosunki.
I wlasnie - dorobili sie czarnej synowej i 3 mulaciatek plci meskiej :)) Ich syn osiadl juz chyba na stale w Mozambiku . Jego zona przylatuje rodzic do Niemiec .Niemcy maja obywateli ,malych jeszcze ale mulatow:))
U nas, dawno... dawno temu Afrykańczycy pracowali w cementowni. W tym czasie sporo ciemnoskórych dzieci biegało po mieście. Ojcowie po zakończeniu kontraktu wyjechali, a dzieci zostały. Ich los był ciężki bardziej z braku pomocy od ojca, niż ze względu na rasizm. Były po prostu biedne i zaniedbane, a takim inne dzieci dokuczają właśnie z takiego powodu.
OdpowiedzUsuńA co to jest Kopftuch?
Prawdziwy Polak i Katolik musi podpierać się streotypami, bo wtedy nie do końca, miał poczucie własnej wartości! Ty, Renatko, nauczyłas się prawdziwej, oświeconej Europy i tak trzymaj!
OdpowiedzUsuńbuziulki
alEllu,Kopftuch to jest chusta, którą zakładają muzułmanki na głowę.
OdpowiedzUsuńReeno, miałaś niezwykłą okazję nauczyć się tolerancji i pozbyć rasizmu. Myślę, że większość Polaków też by się pozbyła uprzedzeń gdyby mieli możliwość obcowania z innymi nacjami. Reagujemy często wrogo i nieprzyjaźnie na coś czego nie znamy.
OdpowiedzUsuńWszyscy jesteśmy ludźmi bez względu na ubarwienie czy wyznanie.
alEllu - Bet ma racje - to chusta. Rozne muzulamanki z roznych muzulamnskich krajow roznie je zakladaja . Marokanki i turczynki ladnie tak zeby urode bylo widac:)) Arabki z gdzies gleboko religijnych krajow na oczy zeby bron boze zaden mezczyzna nie mogl zobaczyc skrawka skory hi,hi.Afganki sie nie przejmuja - szal na glowe i juz. Chodza roznie okutane z tym ,ze marokanki i turczynki jak nie chca to nie zakladaja i juz. Sudanki bywaja okutane od stop do glow i gdzies tam z arabii albo Iraku czy Iranu. Zawsze mi sie myla te dwa kraje. W sumie cywilizowanie chodza przewaznie ubrane lecz bywaja ortodoksi - ale to chyba nie tylko od samych pan zalezy - rodzina i maz czy ojciec jest najwazniejszy no i Allach.
OdpowiedzUsuń