Moja lista blogów

czwartek, maja 26, 2016

Sandałki

            Mam swoje lata. Kiedyś chodziłam w szpilkach ,koturnach i takich tam eleganckich jak na owe czasy sandałakch.
Lata lecą,pojawiaja sie różne problemy. Więc przerzuciłam się na płaski obcas. Rower czy skuter nie zachęca do obcasów .Odkryłam jednak,że chodząc na płaskim obcasie boli mnie łydka ..To,że mnie boli to jest małe piwko  - lekarz odkrył jakieś schorzenie - u mnie jak zwykle - chroniczne....
    Po pewnym czasie odkryłam ,że jak chodzę na lekkim słupku czy malutkiej koturnie to mi lepiej.
Kupiłam srebrne sandałki . Ślicznie mi  się w nich  chodiło..No , ale wszystko co piękne się szybko kończy i sandałki też się wykończyły.Padły ze starości..
  Byłam w Berlinie i za całe 50 euro kupiłam sobie podobne sandałki ,z jakimis kamyczkmi na nieco wyższej koturnie.niby śliczne i dobrze niby mi się chodziło...
  Pojechałam do Polski. Umówiłam się z takim tam "Wizytą" : w Tychach , w ogródku piwnym za stacją albo przed.. zależy z jakiego punktu na to patrzeć.Ta stacja miała estakadę i pełno schodów. Elegancko wdrapałam się po tych schodach, elegancko zeszłam...Zerknełam za płotek w rzeczonym ogródku piwnym i.....noga mi się "ułybnęła ". Wylądowałam jak ta kłoda pod płotem.."Wizyta" była tak zaczytana  w aktualnych wiadomościach ,że nie zauważyła mojego przyjścia,mojego wypadku, dziwne,że mnie zauważyła. Kolanko miałam z lekka obtarte,dziurka w sukience sprytnie ukryta...
Dojrzałam do wypicia dużego piwa z sokiem...
Udaliśmy się w drogę powrotną do mojego domu ,czyli z powortem na stację, po schodach w górę, po schodach w dół....
  Na którymś schodku w dół, idąc pod słońce nie zauważyłam stopnia. Zrobiłam krok.. i poleciałam. "Wizyta" znowu mnie zbierała chociaż za wszelką cenę chciałam udowodnić ,że jestem lekka ,młoda jak niegdyś...
    Tia... letnie sandałki od zarania mnie wnerwiały..
Te pierwsze na szpilce najbardziej. Pojechałam dama wielka w szpilkach z plastiku . Jechałam do Rumunii czy cóś. Musiałam w Warszawie znależć wycieczkę, pociąg i wyjechać. W międzyczasie moje plastikowe szpilki dały mi popalić. Więć na środku peronu otwarłam walizkę ,zdjęłam szpilki i założylam z wielką ulga plażowe klapki a bo co... a czemu nie...dlaczego mam cierpieć bez powodu...

18 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. O! Właśnie to!

    OdpowiedzUsuń
  3. Klik dobry:)
    Ja uważam, że wygoda przede wszystkim. Nawet szkalowane skarpety do sandałów, żeby paski nie ocierały, a i dla higieny.

    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie,co jest z tym szkalowaniem skarpetek? Dlaczego i za co?

      Usuń
    2. Podobno sá nieeleganckie.....
      I przypomniało mi się. Przed epoką holenderską pracowałam w jednej katowickiej galerii. W jakiejś gazecie był raz artykulik o męskim obuwiu i określenie typu faceta na tej podstawie. Typ >bez skarpetek < , (z zadbanymi stopami), to był elegancik z pretensją do szpanowania trendami....
      Stałysmy póżniej za ladą i oceniały: o, elegancik, o, typ sportowy, o, ten to artysta (najczęściej ładne markowe trampki - koniecznie bez skarpetek!)... ;-))

      Usuń
    3. Co do skaroetek do sportowych sandałów to też nie rozumię. W sandałach ,przeważnie z jakiegoś sztucznego tworzywa,a i nawet jak ze skóry to zwyczajnie noga się poci i ślizga w bucie. Taż o wiele higienicniej w skartpetce ,chyba no nie wiem ..I potępianie w czambuł panów w skarpetkach jest naprawdę nieładne:))

      Usuń
    4. Ja, szczególnie na wycieczkach, zawsze noszę skarpety do sandałów. W plecaczku mam kilka czystych par na zmianę i przez cały dzień jestem "śliczna-higieniczna", czego nie można powiedzieć i innych wycieczkowiczach w zapoconych obślizgłych sandałach. FUJ! Po stokroć fuj, o! Bleee...

      Usuń
    5. Errata:
      ...kilka czystych par SKARPET na zmianę i przez cały dzień jestem "śliczna-higieniczna", czego nie można powiedzieć o innych wycieczkowiczach...

      Usuń
    6. Tak normalnie na co dzień i do spodni(zresztą ja wyłącznie w spodniach chodzę:))) mam sandałki z wkładką ,takie na rzepy. Straszliwie drogie. Znajome powiedziały ,że takiego brzydactwa nie kupiłyby za żadne pieniądze ale to są moje ukochane sandałkido których czasem zakładam skarpetki jak taka potrzeba jest.Oszalałam i kupiłam sobie drugą parę - tym razem granatowe. Po Maderze jeden zrobił się bardziej granatowy a drugi taki bardziej bladoniebieski. Te były niestety takie z przeceny .I co z tego - chodzę w nich tak czy śmak. Wcale nie uważam ,że zakładanie skarpetek jest akurat jakieś straszliwe nie moderne. Wydje mi się ,że sam "zakładacz" musi wiedzieć co jest dla niego dobre, higieniczne i już....

      Usuń
    7. Dokładnie tak. Presja krzykaczy od mody jest jednak duża. Szczególnie młodzi ulegają dyktatorom skarpetowym i różnym innym, a osoby, które im się nie podporządkowują nazywają burakami i chwiejami. Sama miałam pod zdjęciem z Sahary komentarz o treści: "...ale chwiejka w skarpetach. Wypuścili taką w świat i wstyd Polsce przynosi".

      Reniu, także mam sandały na rzepy. Też były drogie i też są wypłowiałe, ale tak wygodne, że pół świata zjeździły.

      Usuń
  4. Jesteś zatem "kobietą upadłą" i to dwukrotnie1
    Ze stopami trudna sprawa, im dalej w podeszłym wieku tym trudniej. Mnie ostatnio wszystkie buty uwierają, cisną, odbierają. Bez butów inne życie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hi. hi. hi... Kobieta upadła...
      Język polski jest wspaniały! Można się DOWCIPNIE bawić słowem.

      Oczywiście mam na myśli, że z humorem. :)))

      Usuń
  5. Najważniejsze ,że z tych upadków sie podniosłam:))

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja się musiałam przestawić na wersję pełnej tolerancji. Bo przez lata mój starszy syn za cholerę nie chciał założyć sandałów bez skarpetek, jako że wszystkie buty nosił ze skarpetami. A ja nie zamierzałam marnować życia na kłótnie z autystą (które i tak bym przegrała).
    Od tamtej pory nie ruszają mnie faceci w skarpetach do sandałów. A Jakub zaczął nosić swoje sandały na gołe nogi.
    I bądź tu mądry...

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja tam najchętniej chodziłbym boso, więc gdy jest dość ciepło na sandały z przyjemnością wietrzę stopy bez skarpet...

    OdpowiedzUsuń
  8. O to,to Tetryku .Boso po rosie :))

    OdpowiedzUsuń
  9. Trochę wam zazdroszczę tych rozważań o butach. Ja dzieciństwo i większą część młodości przechodziłam w butach ortopedycznych, pełnych i zazwyczaj za małych, bo od chwili wzięcia miary, do momentu ich "wytworzenia" często mijało tak wiele czasu, że stopa była większa od butów. W efekcie tego zawsze odgniatały mi się paznokcie u paluchów. Jako kobieta marzyłam o butach na obcasach, słupkach, koturnach czy klapkach. Niestety zazwyczaj na marzeniach się kończyło i na zazdrości wobec mamy i siostry, które mogły nosić buty, jakie im się tylko marzyły.

    OdpowiedzUsuń